[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/18/elzbieta-glapiak-nie-karac-za-zaradnosc/]Skomentuj na blogu [/link][/b]
Minister finansów pozbył się w ten sposób problemu wyrównywania dysproporcji rozwojowych pomiędzy poszczególnymi regionami kraju. Niestety, tym samym pozbawił możliwości rozwojowych tych bogatszych.
Jeśli dziś Mazowieckie, Wielkopolskie czy Pomorskie oddadzą znaczną część swych dochodów ubogim sąsiadom, nie będą miało pieniędzy na inwestycje w przyszłości. Niebezpieczne zbliżanie się do górnej granicy dopuszczalnego zadłużenia w wielu przypadkach pozbawi też bogate samorządy możliwości zaciągania kredytów, aby sfinansować nowe przedsięwzięcia. W konsekwencji nie powstaną obwodnice czy nowe drogi. To nie koniec, firmy nie będą miały zleceń, robotnicy pracy, a to wpłynie na poziom zarobków, konsumpcji i PKB. Trudno oczekiwać, aby te straty zrekompensowały inwestycje w biedniejszych województwach, gdzie janosikowe rzadko jest przeznaczane na duże inwestycje. Skutek będzie taki, że dochody bogatych samorządów, w których z powodu braku możliwości finansowania inwestycji zapanuje stagnacja, będą spadały, a wraz z nimi poziom wsparcia dla innych.
W tej sytuacji alarm wzniecany przez najbogatsze gminy, wydaje się jak najbardziej zasadny. Nie chodzi przecież o to, aby pozbawić pozostałych pomocy, ale o to, aby zastanowić się nad rozwiązaniem, które pozwoli rozwijać się samorządom o niższych dochodach i nie blokować tych, którzy mają pieniądze i potencjał, aby cały czas iść do przodu. Jeśli dziś minister skupi się wyłącznie na gaszeniu bieżących pożarów, nie zapobiegnie kolejnym, większym, które z pewnością wybuchną za kilka lat.