Nie jest rodowitym Rosjaninem. Jego azerskie nazwisko, to Wahid Jusif oglu Alegbarow. Ale w bezpośrednich kontaktach robi wszystko, by sprawiać wrażenie swobodnego w sposobie bycia Europejczyka.
Ubiera się w najlepsze włoskie garnitury, gabinet ma umeblowany ze smakiem, jakiego nie powstydziłby się korzystający z usług najlepszych architektów wnętrz prezes BP czy Texaco, ale już jego najbliższe otoczenie jest jak z dawnego ZSRR.
Z majątkiem wycenianym na 12,6 mld dol. na liście najbogatszych Rosjan „Forbesa” jest 10. Na liście najbogatszych na świecie – 38. Całe życie związany był z przemysłem naftowym. W rafinerii i na polach naftowych pracował jego ojciec, potem on sam, a pracę zaczął od 18. roku życia.Jest jednak nafciarzem wykształconym. Jeszcze jako student zaczął pracować w Kasmorniefcie, a w roku 1979 awansował ze stanowiska inżyniera na stanowisko zastępcy dyrektora działu produkcji. Przeszedł wtedy najtrudniejszą praktykę na platformach naftowych. Przeżył eksplozję na jednej z nich na Morzu Kaspijskim i to tak poważną, że musiał się ratować, płynąc kilkanaście kilometrów wpław do brzegu. Stamtąd przeniósł się na pola naftowe zachodniej Syberii, dostał tam pracę w Surgutnieftgazie i w 1985 r. był już uznawany za eksperta w tej branży.Ma za sobą karierę w administracji państwowej (był wiceministrem energii, najmłodszym w historii rosyjskiej administracji). Stworzył projekt poziomej integracji rosyjskiego przemysłu naftowego, ale i przejmowania firm energetycznych za granicą. Przez całe lata dążył do kupienia polskiego Lotosu, argumentował to całkiem rozsądnie – koniecznością rozwoju Łukoilu, dla którego Rosja już pięć lat temu była zbyt mała. Zapewniał, że dla Lotosu jest to również wielka szansa.
Liczy się dla niego tylko ropa i pieniądze, nie miał nigdy ambicji politycznych i wypowiada się zazwyczaj tak, aby się to podobało zwierzchnikom, a zwłaszcza Władimirowi Putinowi, bo jego wizja rosyjskiego przemysłu naftowego jest dokładnie taka jak prezydenta. Jest też wystarczająco rozsądny, aby nie angażować się w politykę, co przecież zgubiło jego wielkiego rywala Michaiła Chodorkowskiego.
Prezesem Łukoilu został w 1993 r. i sam tę firmę stworzył razem z kilkoma przyjaciółmi z branży związanymi z administracją państwową. Pierwsze odwierty prowadzili w miejscu, którego nazwa znaczy: „Jezioro, gdzie ludzie umierali”. Był zamieszany w śmierć jednego ze swoich wspólników, ale przy wsparciu Kremla łatwo się wybronił.