Dlatego też przy sprzyjających wieściach z giełd azjatyckich początek notowań na GPW wypadł korzystnie. Wkrótce jednak indeksy się osunęły. Prawdopodobnie spora część podaży pochodziła od funduszy inwestycyjnych, które realizowały zlecenia umorzeń jednostek. Poinformowanie w mediach o krachu na giełdzie dało nadzieję, że spora część nerwowych inwestorów już wycofała swoje środki. Efekt tych umorzeń może jeszcze wpływać na giełdę kilka dni, ponieważ klienci funduszy zazwyczaj podejmują decyzje z opóźnieniem. Ale jeśli w ocenie np. funduszy emerytalnych, które nie działają pod presją drobnych inwestorów, obecne ceny wydadzą się atrakcyjne, to będzie miał kto stanąć po stronie popytu.

W najbliższym czasie dla koniunktury będą miały znaczenie dane zza Atlantyku. Informacje z czwartku dały niejednoznaczny obraz tamtejszej gospodarki. Merrill Lynch poinformował o odpisach na sumę 14,1 mld dolarów (prognozy wskazywały na stratę 3 – 4 mld dol.). Słabe były również dane o liczbie wydanych pozwoleń na budowę i liczbie rozpoczętych budów. Pozytywnie zaskoczyły jedynie informacje z rynku pracy – liczba zarejestrowanych bezrobotnych spadła do 301 tys. z 322 tys. To dało impuls do wzrostu na GPW, bo inwestorzy pozytywnie przyjmują informacje dające nadzieję, że USA nie pogrążą się w stagnacji.

Tomasz Bednarski, DB Securities