Przez ostatnie kilka lat gospodarka świata rozwijała się szybko. Tempo wzrostu PKB w większości krajów rozwijających się przewyższało 5 proc. rocznie. Liderem wzrostu były Chiny, nieco ustępowały im Indie i kraje Bliskiego Wschodu. Znakomite rezultaty osiągały gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej i Ameryki Łacińskiej. Także kraje najbogatsze osiągały dobre wyniki: ponad 2-proc. wzrost UE-15 i nieco szybszy USA i Kanady.
Źródłem przyspieszenia były wcześniej dokonane reformy instytucjonalne, niosące więcej wolności gospodarczej, uwalniające drzemiący potencjał rozwoju, liberalizujące handel. Odnosi się to w równym stopniu do Chin, które w ostatnich ośmiu latach podwoiły swój PKB i stały się jednym z głównych centrów gospodarczych świata, jak również do Indii, krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a także Ameryki Łacińskiej. W przypadku krajów posocjalistycznych na efekty zmian architektury instytucji ekonomicznych trzeba było czekać relatywnie długo, ale są one duże i będą zapewne długotrwałe. Kolejnym czynnikiem, który walnie przyczynił się do przyspieszenia wzrostu, były relatywnie niskie koszty pracy.
Większa otwartość gospodarek i większe migracje ludności spowodowały umiędzynarodowienie rynków pracy. To z kolei prowadziło do obniżenia kosztów pracy i wyższej konkurencyjności produktów. Wreszcie, szybki wzrost nie byłby możliwy bez dostępu do kapitału – ostanie lata to okres niskich stóp procentowych i obfitości kapitału o dużej, światowej mobilności. Ben Bernanke, szef Fed, mówił w tym kontekście na początku 2005 r. o przesycie oszczędności w świecie.
W przypadku krajów Bliskiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej wzrost był dodatkowo pobudzany przez wysokie i rosnące ceny surowców mineralnych.
Rynki finansowe przewidują, że EBC obniży stopy procentowe około połowy roku. W tym samym czasie dolar powinien rozpocząć powolny marsz w górę