Arbitraż możliwy jest w kilku sytuacjach. Najprostsza to taka, gdy ten sam instrument finansowy ma różne ceny na różnych rynkach. Jako przykład można wskazać akcje spółki Immoeast, które notowane są na kilku rynkach. W przypadku różnic w cenach większych niż koszty transakcyjne możliwe byłoby osiągnięcie zysku bez ryzyka poprzez jednoczesne transakcje kupna i sprzedaży na różnych rynkach. Niestety, taki najprostszy arbitraż w warunkach powszechnie dostępnej informacji jest praktycznie niemożliwy. Druga sytuacja pojawia się wtedy, gdy instrument finansowy o znanej przyszłej cenie nie jest wyceniany zgodnie z jego wartością zdyskontowaną. Takie sytuacje są znacznie częściej spotykane na rynkach finansowych. Na warszawskiej giełdzie arbitrażyści wykorzystują różnicę ceny koszyka akcji wchodzącego w skład WIG20 i kontraktu na ten indeks. Dla przykładu, przy wartości WIG20 3000 pkt oraz kursie kontraktu zapadającego w czerwcu tego roku 2950 opłacałoby się „sprzedać indeks” i kupić kontrakt. Pomijając prowizje, zysk wyniósłby ok. 90 punktów indeksowych. Jest tak, ponieważ w dniu wygaśnięcia kontraktów wartość indeksu oraz kontraktu futures muszą być takie same, z uwagi zaś na wartość pieniądza w czasie, obecnie kontrakt powinien kosztować ok. 3040 złotych. Różnica między kursem teoretycznym a rynkowym w powyższym przykładzie wynikałaby z oczekiwań co do spadku wartości indeksu. Dla zrealizowania tego zysku w dniu wygaśnięcia kontraktu należałoby odkupić akcje wchodzące w skład indeksu. Z uwagi na relatywnie niską popularność pożyczek papierów wartościowych i krótką sprzedaż na GPW arbitraże na indeksie dokonywane są częściej w sytuacji, gdy kontrakty notowane są z premią do ich wartości teoretycznej. Trzecia możliwość arbitrażu pojawia się, gdy różne instrumenty o takich samych przepływach pieniężnych mają różne ceny. Sytuacje takie zdarzają się najczęściej, gdy nie wszyscy uczestnicy rynku umieją prawidłowo wycenić instrument i na przykład pomijają wbudowane instrumenty pochodne. Uczestnik rynku dysponujący lepszym warsztatem może na tej sytuacji zarobić.

Grzegorz Zatryb, wiceprezes zarządu Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Skarbiec-Emerytura