Rozwój prywatnych firm lekarstwem dla służby zdrowia

- Jeśli chodzi o rynek ochrony zdrowia, to Polska, Czechy i Słowacja mają więcej wspólnego, niż można by przypuszczać. W tych krajach jest dobrze rozwinięta infrastruktura i wysoki poziom opieki klinicznej - mówi Jirzi Pavlicek, ustępujący szef Johnson & Johnson w Polsce

Publikacja: 02.06.2008 02:32

Jirzi Pavlick

Jirzi Pavlick

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Od stycznia w Czechach obowiązuje częściowa odpłatność za usługi medyczne. Jak ocenia pan to rozwiązanie?

Jirzi Pavlicek:

Trochę za wcześnie na rzetelną ocenę, ponieważ to zmiana systemowa i wciąż toczą się dyskusje na ten temat. Jednak już dziś widać, że liczba wizyt u lekarzy maleje, a racjonalizacja popytu na usługi medyczne była jednym z celów wprowadzenia niewielkiej dopłaty za wizytę (30 koron czeskich). Jeśli chodzi o rynek ochrony zdrowia, to Polska, Czechy i Słowacja mają więcej wspólnego, niż można by przypuszczać. W tych krajach jest dobrze rozwinięta infrastruktura i wysoki poziom opieki klinicznej – dobrze wykształceni lekarze. Jądro systemu jest więc zdrowe, problem jest z jego otoczeniem. Najbardziej szwankuje sposób, w jaki rozmawia się z klientem, czas oczekiwania, dostęp do informacji o tym, gdzie może otrzymać najlepszą pomoc. To trzeba naprawić. A oczekiwania pacjentów rosną, gospodarka się rozwija i rynek coraz bardziej staje się rynkiem pacjenta. Jednak w Czechach i na Słowacji brakuje jasnej wizji: jaki ma być docelowy model rynku opieki medycznej, czy służba zdrowia ma być prywatna czy państwowa.

Dostrzega pan taką wizję u nas?

Też nie. Tu również mamy do czynienia z podobnym problemem. To przykład szewca, który szyje świetne buty, ale nie przywiązuje wagi do obsługi klienta, jego sklep jest nieoświetlony i zlokalizowany w bocznej ulicy.

Czy pana zdaniem taki system mógłby sprawdzić się i w Polsce? Czy założenia prywatyzacji lub też częściowej komercjalizacji szpitali mogą uzdrowić służbę zdrowia?

Nie znam dokładnych założeń takich zmian w Polsce. Mogę jedynie bazować na informacjach, które pojawiały się w mediach: że szpitale w 51 proc. zostaną własnością państwa lub samorządu, a reszta udziałów trafi w prywatne ręce. Gdybym był inwestorem planującym ulokowanie pieniędzy w przedsiębiorstwie, nad którym miałbym częściową kontrolę i częściowy wpływ na decyzje, byłbym bardzo ostrożny. Takie rozwiązanie poprawiłoby nieco sytuację, ale nie pozwoliłoby uzdrowić jej z dnia na dzień. Nie spowodowałoby, że każdy państwowy szpital działałby jak prywatny. Inwestorzy będą mieli świadomość, że nie zyskają pełnej kontroli nad inwestycją. Szybszych i trwalszych efektów upatrywałbym w naturalnym, organicznym rozwoju prywatnego sektora medycznego, który się rozwija, bo napędzany jest potrzebami pacjentów.

Prywatny sektor medyczny w naszym kraju rozwija się bardzo szybko. Jego przychody wzrosły w ubiegłym roku o 30 proc. Jak istotny jest ten segment rynku dla Johnson & Johnson w Polsce?

W 2007 r. sprzedaż artykułów medycznych stanowiła 35,5 proc. całej sprzedaży naszej spółki. W całkowitej sprzedaży artykułów medycznych udział sprzedaży prywatnym klientom wynosił około 6 proc. Zaobserwowaliśmy, że udział ten wzrasta i staje się dla nas bardzo istotny. Wzrost sprzedaży klientom prywatnym wynosi ponad 20 proc. i jest wyższy niż sprzedaży całej spółki. Duży udział w strukturze sprzedaży mają szpitale, na których głównie się koncentrujemy.

Jakie bariery przetargowe przy dostawach sprzętu medycznego spotyka się w Czechach, a jakie w Polsce?

W Czechach cena ma ok. 50 – 60 proc. wpływu na decyzję o zakupie, ale nie jest jedynym czynnikiem. Istotna jest też jakość produktów, dodatkowe usługi itp. W Polsce cena nadal odgrywa decydującą rolę, co jest niekorzystne i dla pacjentów, i dla firm oferujących innowacyjne produkty. To jednak kwestia prawa w danym kraju. Ostatnio obserwujemy silniejszą presję cenową w miarę zwiększania importu tanich produktów z Chin.

Gdybym był inwestorem planującym ulokowanie pieniędzy w firmie, nad którą miałbym mieć potem ograniczoną kontrolę, byłbym bardzo ostrożny

Jak szacuje pan wzrost polskiego rynku usług medycznych w najbliższych latach i na jaki udział w nim liczy Johnson & Johnson?

Na podstawie prognoz specjalistów zajmujących się analizą trendów rynkowych, takich jak The Institute of Global Futures czy firma doradcza McKinsey, można wywnioskować, że o ile dotąd najszybciej rozwijającymi się sektorami gospodarki były m.in. rynek energii, usług i informatyczny, o tyle w ciągu najbliższych 20 lat ich miejsce zajmą usługi związane z bezpieczeństwem, ochroną środowiska, a także stylem życia, którego częścią jest też opieka zdrowotna. Trendy są pozytywne, rynek będzie się rozwijał, planowane są reformy wymuszane rosnącymi potrzebami pacjentów. Nasza strategia zakłada wprowadzanie co kwartał średnio pięciu nowych produktów. Będziemy się koncentrować na innowacyjnych, mało inwazyjnych terapiach stosowanych w chirurgii, takich jak np. endoprotezoplastyka biodra czy bariatria. Coraz więcej uwagi będziemy też poświęcać kardiologii, np. leczeniu arytmii. Pojawią się również zupełnie nowe produkty w obszarze tzw. biosurgicals. W ciągu ostatnich pięciu lat nasz wzrost w różnych segmentach (sprzętu medycznego, farmaceutycznym i konsumenckim) kształtował się różnie, ale ogólnie nie odbiegał od średniorocznego wzrostu rynku, który wynosi 20 proc. Rynek sprzętu medycznego, który jest mi najbliższy, rósł powyżej 10 proc. wraz ze wzrostem gospodarczym i zwiększaniem nakładów na służbę zdrowia. Podnosimy również poziom zatrudnienia, średnio o 7 proc. rocznie.

Mówi pan, że utrzymujecie stabilny wzrost. Nie osłabił go mocny złoty?

Ten czynnik ma przecież duże znaczenie w imporcie usług medycznych.Nasz główny biznes: wprowadzanie na polski rynek produktów innowacyjnych, nie jest podatny na zmiany kursowe. Jesteśmy dosyć konserwatywni w podejściu do zarządzania finansami, więc zwykle 80 proc. naszych operacji jest ubezpieczonych na wypadek zmian kursowych. Silny złoty nie ma więc wpływu na nasze operacje w Polsce.

W najbliższych latach firmy działające w Polsce będą miały do dyspozycji olbrzymie dotacje z funduszy unijnych – ponad 4 mld euro do 2012 r. Czy Johnson & Johnson też zamierza skorzystać z tej pomocy?

Śledzimy ten temat z dużym zainteresowaniem i czekamy na ogłoszenie konkursu przez PARP (Państwową Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości). Będziemy się starać o dofinansowanie programów edukacyjnych dla naszych pracowników, ponieważ jesteśmy przekonani, że inwestowanie w ich rozwój i szkolenie przyczynia się do podniesienia ich kompetencji zawodowych. Firmę tworzą ludzie, ich umiejętności i motywacja do pracy decydują o sukcesie lub porażce w biznesie.

Jirzi Pavlicek od początku lat 90. jest związany z filią Johnson & Johnson w Czechach – początkowo jako przedstawiciel handlowy, a następnie jako dyrektor sprzedaży w oddziale zajmującym się sprzętem ortopedycznym. Od 1995 roku business manager w Johnson & Johnson Orthopeadics, Medical oraz należącej do koncernu firmy Codman produkującej sprzęt diagnostyczny i terapeutyczny stosowany w neurologii. Od 1999 r. dyrektor zarządzający J&J w Czechach i na Słowacji, a od 2007 r. do maja 2008 r. pełniący obowiązki dyrektora zarządzającego koncernu na Polskę. Jest też wiceprezesem ds. finansów Amerykańskiej Izby Handlowej i przewodniczącym rady nadzorczej organizacji Czechmed zrzeszającej firmy produkujące sprzęt medyczny. Od czerwca w ramach decentralizacji Johnson & Johnson jego polską częścią pokieruje Magdalena Skopińska. Jirzi Pavlicek będzie nadal szefował Johnson & Johnson w Czechach i na Słowacji.

RZ: Od stycznia w Czechach obowiązuje częściowa odpłatność za usługi medyczne. Jak ocenia pan to rozwiązanie?

Jirzi Pavlicek:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację