RZ: Od stycznia w Czechach obowiązuje częściowa odpłatność za usługi medyczne. Jak ocenia pan to rozwiązanie?
Jirzi Pavlicek:
Trochę za wcześnie na rzetelną ocenę, ponieważ to zmiana systemowa i wciąż toczą się dyskusje na ten temat. Jednak już dziś widać, że liczba wizyt u lekarzy maleje, a racjonalizacja popytu na usługi medyczne była jednym z celów wprowadzenia niewielkiej dopłaty za wizytę (30 koron czeskich). Jeśli chodzi o rynek ochrony zdrowia, to Polska, Czechy i Słowacja mają więcej wspólnego, niż można by przypuszczać. W tych krajach jest dobrze rozwinięta infrastruktura i wysoki poziom opieki klinicznej – dobrze wykształceni lekarze. Jądro systemu jest więc zdrowe, problem jest z jego otoczeniem. Najbardziej szwankuje sposób, w jaki rozmawia się z klientem, czas oczekiwania, dostęp do informacji o tym, gdzie może otrzymać najlepszą pomoc. To trzeba naprawić. A oczekiwania pacjentów rosną, gospodarka się rozwija i rynek coraz bardziej staje się rynkiem pacjenta. Jednak w Czechach i na Słowacji brakuje jasnej wizji: jaki ma być docelowy model rynku opieki medycznej, czy służba zdrowia ma być prywatna czy państwowa.
Dostrzega pan taką wizję u nas?
Też nie. Tu również mamy do czynienia z podobnym problemem. To przykład szewca, który szyje świetne buty, ale nie przywiązuje wagi do obsługi klienta, jego sklep jest nieoświetlony i zlokalizowany w bocznej ulicy.