W „Rzeczpospolitej” 28 maja br. ukazał się artykuł Wojciecha Kuryłka „Nie pogłębiać błędów w prawie finansowym”, w którym proponuje się liberalizację przepisów ustawy o obrocie instrumentami finansowymi w zakresie katalogu czynności zastrzeżonych dla podmiotów prowadzących działalność maklerską.
Przypomnijmy, że zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą oferowanie maklerskich instrumentów finansowych jest działalnością maklerską, która wymaga zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego. Zapis ten nie wynika z unijnych dyrektyw, które za działalność maklerską uznają m.in. „przyjmowanie i przekazywanie zleceń nabycia lub zbycia maklerskich instrumentów finansowych”. Chociaż MiFID (dyrektywa o rynkach instrumentów finansowych) tego nie wymaga, to w polskim ustawodawstwie tradycyjnie przyjęło się, że oferowanie również jest zastrzeżone dla firm inwestycyjnych. Opisując umowę oferowania, ustawa o obrocie instrumentami finansowymi nie jest, niestety, precyzyjna. W art. 72 mowa jest o pośrednictwie w: „proponowaniu przez emitenta nabycia papierów wartościowych nowej emisji lub w zbywaniu tych papierów, proponowaniu przez podmiot wystawiający maklerskie instrumenty finansowe nabycia tych instrumentów lub w ich zbywaniu w wyniku tej propozycji, proponowaniu przez wprowadzającego nabycia papierów wartościowych lub w ich zbywaniu w wyniku tej propozycji i w końcu proponowaniu przez podmiot wprowadzający instrumenty do obrotu na rynku regulowanym lub do alternatywnego systemu obrotu lub w ich zbywaniu w wyniku tej propozycji”.
Ustawa nie określa więc dokładnie parametrów oferowania. W następstwie tego również i doktryna prezentuje różne podejście co do sposobu i zakresu działania, które uznawane jest za oferowanie podlegające reglamentacji. Niewątpliwe do tych czynności zaliczyć jednak należy przyjmowanie zapisów na dany instrument finansowy, wpłatę środków pieniężnych oraz ich przekazanie podmiotowi pozyskującemu kapitał. Przeprowadzanie tych czynności z obowiązkowym udziałem firmy inwestycyjnej pozostaje istotne nie tylko z punktu widzenia ochrony inwestorów, ale również jest determinowane regulacjami MiFID, które zastrzegają, że przyjmowanie i przekazywanie zleceń stanowi podstawową usługę inwestycyjną wymagającą zezwolenia.
W praktyce nadzorczej KNF przyjęła zdroworozsądkową wykładnię, zgodnie z którą prowadzenie marketingu (np. przedstawianie informacji o akcjach danej spółki) nie jest uznawane za oferowanie. Z punktu widzenia ochrony nieprofesjonalnych uczestników rynku finansowego istotne jest natomiast, aby przyjęcie zapisu i wpłacenie środków pieniężnych odbywało się w licencjonowanej firmie inwestycyjnej. Trzeba też pamiętać, że nie ma znaczenia, czy mamy do czynienia z ofertą publiczną (skierowaną do co najmniej 100 osób lub do nieoznaczonego adresata), czy prywatną. Publiczne proponowanie nabycia papierów wartościowych (np. akcji, obligacji) bez zatwierdzonego prospektu emisyjnego jest zagrożone karą bez względu na to, czy propozycję nabycia składa dom maklerski, czy jakikolwiek inny podmiot.
Trudno odmówić racji osobom, które stwierdzają, że obecny porządek prawny nie jest idealny. Z jednej strony stawia on wszystkich uczestników rynku kapitałowego oraz KNF przed wyzwaniem interpretacji niejasnych przepisów (gdzie kończy się marketing, co już jest „oferowaniem”, a co jeszcze nie). Z drugiej strony profesjonaliści działający na rynku znajdują się w mało komfortowej sytuacji prowadzenia działalności na granicy prawa. Tylko niewielka część pośredników zdecydowała się na przekształcenie w domy maklerskie. Być może warto byłoby się zastanowić nad rozpoczęciem publicznej debaty nad zasadnością formalnego umożliwienia oferowania instrumentów finansowych nie tylko domom maklerskim i ewentualną liberalizacją przepisów. KNF nie opowiada się po żadnej ze stron. Chcielibyśmy jedynie wykorzystać nowelizację związaną z MiFID, nad którą pracuje obecnie parlament, do ponownego przedyskutowania wszystkich za i przeciw.