Zyskowne zachcianki klientów

Inwestycja w markowe wino lub autograf Fidela Castro? Przelot na kolację na szczycie wieży Eiffla? O Krzysztofie Maruszewskim, ambitnym 29-latku, który wie, jak zarobić na zamożnych i otwartych na nowości inwestorach

Publikacja: 06.06.2008 07:51

Zyskowne zachcianki klientów

Foto: Rzeczpospolita

Piątkowy poranek. Tysiące młodych Polaków ubranych w garnitury zaczyna kolejny dzień pracy w urzędach, firmach i korporacjach. A 29-letni Krzysztof Maruszewski idzie na spacer do parku ze swoją roczną córką Jagodą. Jest w pracy. Telefonicznie koordynuje działania swoich trzech firm. W piątek zazwyczaj odbiera najwięcej telefonów w sprawie wynajęcia samolotu lub śmigłowca.

– Nie mógłbym pracować w korporacji. Zbyt mocno cenię niezależność – przyznaje Maruszewski. Od Warszawy, w której ostatnio bywa coraz częściej, woli Poznań, w którym mieszka od urodzenia. Prowadzenie działalności w Wielkopolsce sprawia też, że jest bardziej konkurencyjny niż firmy ze stolicy.

Jego jedynym wspólnikiem, powiernikiem i doradcą jest żona Agnieszka, którą poznał na początku swojej biznesowej drogi blisko dziesięć lat temu. – Nie ma bezpośredniego kontaktu z klientami i nie angażuje się działalność operacyjną. Konsultuję z nią jednak wszystko – mówi Maruszewski.

Przydaje mu się także spokój i opanowanie Agnieszki, które równoważą jego dużą emocjonalność i niecierpliwość. – Krzysztof ma w sobie dużo energii, którą poświęca nowym pomysłom. W ich kreowaniu pomaga mu także łatwość w przyswajaniu wiedzy – mówi Mikołaj Iwański, dyrektor inwestycyjny Stilnovisti, jednej z firm Maruszewskiego.

– Szef jest wymagający, ale wyrozumiały. Wie, że nie wszystko zawsze udaje się zrobić na czas – dodaje Katarzyna Mazurek, która na co dzień prowadzi biuro jego firm. Często sam nie nadąża z załatwieniem wszystkiego.

Jak przystało na indywidualistę, Krzysztof Maruszewski chodzi własnymi ścieżkami. – Szukam nisz związanych ze świadczeniem usług zamożnym klientom – wyjaśnia Maruszewski.

Spółka Stilnovisti, którą zarejestrował w marcu tego roku, jest pierwszą w Polsce firmą, która doradza, jak inwestować w wino. Najpopularniejszy i najbardziej zyskowny jest zakup skrzynek trunku, które leżakują w Wielkiej Brytanii, Francji lub Belgii. Ich cena negocjowana jest na bazie wyceny londyńskiej giełdy wina Liv-ex.

Do tej pory świadczył usługi kilkunastu inwestorom, którzy wydali na wina łącznie kilka milionów złotych. Największa inwestycja, w której pośredniczył do tej pory, była warta 500 tys. zł. Na początku zachodnie firmy handlujące winem sceptycznie podchodziły do młodego biznesmena z Polski.

– To zamknięte środowisko. Rozmowy trwały pół roku – wspomina Krzysztof Maruszewski. Nie zniechęcił się, ponieważ jest uparty i ambitny. – Oczywiście, nieco szczęścia się przyda, ale przede wszystkim trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę i być wytrwałym – podkreśla.

Obecnie próbuje przekonać instytucje finansowe, że inwestowanie w wino może być alternatywnym produktem finansowym dla tych klientów, którzy nie chcą się ograniczać do tradycyjnych funduszy inwestycyjnych czy obligacji. – W Polsce brakuje jeszcze otwartości dla tego, co nietypowe – przyznaje.

W Stilnovisti realizuje także swoją pasję. Pośredniczy w handlu dziełami sztuki. Interesują go przede wszystkim kontrowersyjne prace młodych twórców. Inwestorzy mogą na nich później zarobić w Europie Zachodniej.

Sztuką interesuje się od wielu lat. Za pierwsze pieniądze, które zarobił jako nastolatek, oprowadzając francuskich turystów po Poznaniu, kupił w antykwariacie zabytkową solniczkę z porcelany miśnieńskiej. Wartościowe figurki i naczynia zbiera do dziś. Wierzy, że za dziesięć lat będzie go stać na to, aby kupić kilka elementów najsłynniejszego na świecie serwisu Łabędziego, który składa się z około dwóch tysięcy części.

Już przed maturą wiedział, że nie pójdzie na studia dzienne. Chciał pracować. Pierwszą firmę założył jeszcze w szkole średniej. Zaczynał od organizowania koncertów muzyki poważnej. Zajmował się także promocją i public relations. W 1998 r. powstało Creative PR. – W Poznaniu takich agencji było wówczas niewiele – mówi szef Stilnovisti.

Wybrał psychologię stosunków międzykulturowych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Kierunek podpowiedział mu ojciec Tomasz Maruszewski, profesor psychologii. – Będziesz mógł zajmować się wszystkim, co opiera się na kontaktach międzyludzkich – mawiał. Ta wiedza przydaje mu się na co dzień. – Łatwo nawiązuje kontakty i potrafi je pielęgnować. Jego dużą zaletą jest również bezkonfliktowość – mówi Mikołaj Iwański.

Zdecydował się także na studia MBA na Nottingham Trent University i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Zrobił to po to, aby zorientować się, jak wygląda świat korporacji.

Nie założyłby spółki Airtaxi, gdyby trzy lata temu nie miał problemu z wynajęciem helikoptera na własny ślub. – Przez trzy miesiące próbowałem znaleźć firmę, która pomoże mi w przygotowaniu niespodzianki dla mojej żony – wspomina.

Wypożyczanie samolotów pasjonuje go jednak coraz mniej, bo konkurencja jest coraz bardziej zaciekła. – Szukam inwestora, który pomoże mi prowadzić tę spółkę – mówi szef Stilnovisti. Potrzebuje bowiem więcej czasu na realizację nowych projektów. Ma zamiar rozwinąć działalność concierge – dyskretne zaspokajanie zachcianek zamożnych osób. To np. zorganizowanie przelotu odrzutowcem do Paryża, a później śmigłowcem z lotniska do heliportu w centrum, aby na szczycie wieży Eiffla mogły zjeść romantyczną kolację.

Aby inwestować w wino, nie trzeba być milionerem. Nie trzeba także znać się na trunkach. Można za to dobrze zarobić

– W przyszłym roku chciałbym stworzyć oddzielną spółkę, która zajmie się wyłącznie concierge – wyjaśnia. A jeszcze w tym roku zacznie przyjmować zlecenia na zakup autografów, znaczków i innych nietypowych kolekcji. Aby zainwestować w autografy, należy wpłacić 5 tysięcy funtów. Firma pośrednicząca kupuje za nie podpisy znanych osób, które po kilku latach sprzedaje z zyskiem. W ciągu pięciu lat o 1000 procent zdrożały autografy Fidela Castro. Sporo zarobić można także na podpisach bitelsów.

Krzysztof Maruszewski przyznaje, że nie wszystkie jego pomysły na biznes okazały się strzałem w dziesiątkę. Jednak te doświadczenia wiele go nauczyły. – Przydało mi się nawet promowanie śledzi w sieci handlowej, którym zajmowałem się dziesięć lat temu – podkreśla.

Pieniądze zarabia po to, aby zapewnić stabilizację rodzinie i spełnić marzenia. Mówi, że za kilka lat sprzeda firmy, które stworzył. Być może po to, by założyć nowe.

Piątkowy poranek. Tysiące młodych Polaków ubranych w garnitury zaczyna kolejny dzień pracy w urzędach, firmach i korporacjach. A 29-letni Krzysztof Maruszewski idzie na spacer do parku ze swoją roczną córką Jagodą. Jest w pracy. Telefonicznie koordynuje działania swoich trzech firm. W piątek zazwyczaj odbiera najwięcej telefonów w sprawie wynajęcia samolotu lub śmigłowca.

– Nie mógłbym pracować w korporacji. Zbyt mocno cenię niezależność – przyznaje Maruszewski. Od Warszawy, w której ostatnio bywa coraz częściej, woli Poznań, w którym mieszka od urodzenia. Prowadzenie działalności w Wielkopolsce sprawia też, że jest bardziej konkurencyjny niż firmy ze stolicy.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody