Niedawno „Forbes” wycenił kontrolowany niemal w całości przez Mariusza Książka Marvipol na 700 mln zł. Dało to warszawskiemu biznesmenowi 26. miejsce na liście najbogatszych Polaków. Jak do tego doszedł?
Historia jego działalności biznesowej jest... dość nudna. Nie ma tu afer, nagłych zwrotów, spektakularnych decyzji urzędników, działania na styku pieniędzy publicznych i prywatnych. 36-letni przedsiębiorca zaczynał już w liceum, od pośrednictwa w handlu autami. W 1993 r., mając 21 lat, założył pierwszy kantor wymiany walut w centrum Warszawy. Dochody reinwestował, dzięki czemu szybko zbudował sieć takich punktów. Nie ograniczał się jednak do mnożenia majątku – ukończył studia prawnicze na UW.
Nadal jednak ponad konsumowanie zysków przedkładał inwestowanie. Do założenia nowej firmy namówił swego rówieśnika Andrzeja Nizio, który w czasie studiów pisał dla niego programy komputerowe potrzebne w kantorach. Tak w 1996 r. powstał Marvipol. Spółka prowadziła myjnię samochodową Robo Wash Center przy Dworcu Gdańskim. I tu powtórzyła się historia z kantorów – szybko powstała sieć, dzisiaj licząca sześć nowoczesnych myjni, zatrudniających ponad 200 osób.
W tym czasie Książek już myślał, co robić z rosnącymi zyskami. Marvipol zajął się pośrednictwem w handlu nieruchomościami. Książek, urodzony perfekcjonista, zaczął analizować nową dla siebie branżę. Myślał, liczył, rozmawiał z doradcami i podjął decyzję – o wiele większe pieniądze można zarobić, realizując własne projekty, niż tylko pośrednicząc w ich sprzedaży. W 2000 r. Marvipol oddał pierwszą inwestycję. Od tej pory spółka zrealizowała 28 projektów i przekazała klientom ponad 6 tys. mieszkań.
A Książek znowu stanął przed decyzją – co robić z zyskami? Liczył, analizował i padło na motoryzację. Na reprezentowanie wielkich koncernów szans nie było, ale udało się namówić niszowe marki: Jaguara, a po dłuższych negocjacjach, także Land Rovera. Firma Książka stała się przedstawicielem tych marek na Polskę.