Słabością Polski jest brak globalnego myślenia

Polskie firmy IT stały się podwykonawcami międzynarodowych koncernów. Asseco, jeśli nie popełni błędów Sygnity, ma szansę stać się istotnym graczem regionalnym – twierdzi Rafał Bator, partner w Enterprise Investors

Publikacja: 04.08.2008 03:41

Rafał Bator

Rafał Bator

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Czy w Polsce da się zarobić na przedsięwzięciach internetowych?

Rafał Bator:

Sens ma inwestowanie w liderów branży. Z drugiej strony, kiedy działalność zaczynało np. Allegro, nikt na rynku sobie nie wyobrażał, że na tym biznesie można dużo zarobić. Po trzech latach, kiedy serwis zaczął generować gotówkę, stało się jasne, że wygrywa ten, kto zdobędzie największą część rynku. Kto teraz pamięta, że serwisów aukcyjnych w Polsce było pewnie 20? Dlatego sens mają inwestycje w graczy w obiecującym segmencie rynku, którzy przez dwa – trzy lata wywalczyli na nim silną pozycję. Kiedy wreszcie pojawia się pozycja dominująca, można się zastanowić, jak z tego czerpać zyski.

To by oznaczało, że część Internetu, na którym w Polsce można zarobić, ogranicza się tylko do liderów – jeden portal, jeden serwis społecznościowy, jeden komunikator i tak dalej.

To cecha małych rynków. Wiele projektów nie tylko wciąż nie generuje przychodów, ale także nie rokuje ich uzyskania. Dlatego nie ma sensu kupowanie drugiego, trzeciego gracza na rynku. Kupno Naszej-Klasy ma sens, ale inwestowania np. w kolejny serwis społecznościowy już nie rozumiem.

Większość usług w Internecie jest darmowa, ale firmy w nim działające muszą zarabiać. Czy czeka nas wprowadzanie odpłatności za usługi, z których dziś korzystamy za darmo?

Firmy muszą wymyślić sposoby, jak z użytkowników bezpłatnych generować przychody. Jednak muszą zrobić to pośrednio. Najważniejsze jest dotarcie do użytkownika. Proszę spojrzeć na Google’a. Prawie wszystko oferuje za darmo, a pieniądze generuje pośrednio. Oczywiście jakaś część użytkowników poszukujących usług premium będzie płacić. Ale jest ich nie więcej niż 10 proc. rynku.

Dlaczego rynek polskich dużych firm IT tak bardzo się skurczył? Siłą Polski przez wiele lat były firmy integratorskie – Prokom, ComputerLand i inne. Teraz praktycznie zostało tylko Asecco.

Polskie firmy są niewątpliwie słabsze finansowo od międzynarodowych potentatów. Sfera kontraktów rządowych, w których polskie firmy były mocne, oferuje wysokie marże. Z drugiej strony boje o kontrakt są bardzo długie. Płatności są odraczane do zakończenia projektów, które często trwają kilka lat. Trzeba silnej pozycji, by to sfinansować. No i kontrakty rządowe zazwyczaj realizuje się tylko raz. Dlatego polskie firmy teraz minimalizują ryzyko, stając się podwykonawcami dla globalnych graczy, którzy coraz częściej zgarniają główne zamówienia. Inna sprawa, że nasz rynek bardzo się rozwinął.

Giganci jak IBM czy HP nie interesowali się nim, dopóki większość kontraktów opiewała na 5 czy 10 milionów zł.

Co z Sygnity, do niedawna jednym z największych graczy, który zmaga się z kłopotami finansowymi?

Ich kłopoty to skutek wojny o pozycję numer jeden na rynku. Sygnity przeinwestowało, zaczęło się rozwijać na zbyt wielu polach. W pewnym momencie zabrakło przychodów z działalności podstawowej, które miały finansować całą resztę, czyli kontrakty handlowe. Gdyby nie kolejne przejęcia, mogliby się skupić na swoim biznesie podstawowym i nie mieliby zadłużenia. W jednym roku obroty pewnie spadłyby o 50 proc., ale w następnym roku firma by się podniosła.

A Asecco, polski lider?

Jeśli nie popełni błędów Sygnity, to ma szansę stać się istotnym graczem regionalnym. W takiej sytuacji można np. w kilku krajach realizować lukratywne kontrakty rządowe, których nie ma już np. w Polsce. Silna pozycja w regionie to większe bezpieczeństwo. Kiedy firma działa w Polsce, Czechach, na Słowacji, w Rumunii i na Bałkanach, to jeden nieudany projekt nie zachwieje pozycją grupy.

W Polsce dostępność pieniędzy dla małych firm nie jest duża. To nie kłopot pozyskać kwotę do miliona euro. Jednak dostęp do znaczącej sumy rzędu 2 – 3 mln euro nie jest już wcale taki prosty

Wygląda na to, że w polskiej branży IT zaczyna brakować silnych spółek średniej wielkości.

Bo wszystkich kupiło Asecco. Przez ostatnie trzy lata bardzo wiele tego typu firm poszło na giełdę lub zostało przejętych. Krótkoterminowo konsolidacja jest dobrym zjawiskiem. Długoterminowo jednak potrzebna jest konkurencja i nowe pomysły.

Czy polski rynek IT jest w stanie wyżywić wszystkie firmy? Czy też może nastąpi jakaś zapaść, po której większość graczy pożałuje, że nie wyszła ze swoją działalnością za granicę?

Łatwo mówić: stać się firmą globalną, ale realizacja tego nie jest prosta. Gdybym miał się założyć, czy w naszym regionie powstanie drugi Google, to oceniałbym, że Polska na pewno nie jest krajem, w którym stanie się to najszybciej. Poza Polską jest więcej projektów z globalnymi ambicjami.

Mam wrażenie, że brakuje u nas twórczej aury. W jakimś sensie małe rynki, jak np. Czechy, mają tę przewagę, że u nich na krajowym rynku nie da się osiągnąć dobrych wyników, bo jest on po prostu za mały – osiąga się tam zyski rzędu 800 tys. – 1 mln zł. Ale przez to ich pomysły na biznes są bardziej uniwersalne. U nas większość rzeczy robi się tylko na polskie potrzeby. Nie ma u nas rozpoznawalnych na świecie pomysłów, takich jak np. czeski system antywirusowy AVG.

Może brakuje pomysłów, bo nie ma ludzi? Nasi inżynierowie pracują w Google’u, Microsofcie i innych potentatach. A przecież jest świetny czas, by wystartować z własnym pomysłem, pozyskać finansowanie z któregoś z funduszy venture capital.

Wbrew pozorom dostępność pieniędzy dla małych firm nie jest duża. To nie kłopot pozyskać kwotę do miliona euro. Jednak dostęp do znaczącej kwoty rzędu już 2 – 3 mln euro nie jest już wcale taki prosty. Zresztą, wszędzie jest podobnie. Jednak tak naprawdę nasz region stanowi 1 proc. wartości globalnego PKB, więc nie można przesadzać z oczekiwaniami. Raz na jakiś czas w okolicy pojawi się produkt taki jak np. wspomniane AVG i to wszystko. Nie jesteśmy zagłębiem IT i nie jesteśmy przygotowani, by je budować.

Dlaczego tak jest?

Proszę spojrzeć na kulturę np. w Szwecji. Tam wszystko buduje się globalnie. Jest tam zbyt mało potencjalnych klientów, by projekty były skierowane na wewnętrzny rynek. Brak myślenia globalnego to ogromna słabość Polski.

Czy da się to zmienić?

Nie da się tego zrobić w szybkim tempie. Długoterminowo? Państwo powinno inwestować w te obszary, nad którymi nie pochyli się żaden gracz komercyjny. Chodzi o profesorów, naukowców, których trzeba zachęcić do pozostania w kraju, dać im stypendia. Dopiero inwestycje w ten obszar przełożą się na jakość pomysłów na rynku komercyjnym. Taka przemiana w Polsce potrwa jednak bardzo długo.

Ale np. amerykańska Dolina Krzemowa to miejsce stworzone przez firmy, a nie uniwersytety.

Ona jest unikalna. Gdyby Polska liczyła 300 mln ludzi i miała tak wielki rynek lokalny jak USA, to też byśmy się dorobili wielkich graczy globalnych. Tamtejszy rynek jest tak duży, że silni gracze lokalni w naturalny sposób idą w świat.

Rz: Czy w Polsce da się zarobić na przedsięwzięciach internetowych?

Rafał Bator:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację