RZ: Rosja od dłuższego czasu sugeruje, chociaż na razie są to raczej werbalne ostrzeżenia, że gdyby Unia Europejska mocniej zaostrzyła kurs wobec Moskwy, zawsze może odciąć dostawy ropy i gazu ziemnego do Europy. Jak pan ocenia takie groźby, czy jest to możliwe do zrobienia z dnia na dzień?
Igor Chalupec:
Fakt, że przed szczytem Unii Europejskiej w sprawie Gruzji pojawiły się informacje, iż mogłoby dojść do wstrzymania dostaw, gdyby UE uchwaliła sankcje wobec Rosji, to nie jest przypadek. Chodziło o stworzenie pewnej atmosfery.
Czy jest to technicznie możliwe?
Tak, to jest możliwe i miało już miejsce w przeszłości. W przypadku ropy na naszym kierunku na bardzo krótko, a na kierunku litewskim i łotewskim – na zawsze. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku gazu, choć jest to również możliwe. Rosję wiążą bowiem długoterminowe umowy na dostawy tego surowca i nieuzasadnione wstrzymanie przesyłu miałoby poważne konsekwencje finansowe. Kontrakty dotyczące ropy można zrealizować w inny sposób – to znaczy przesyłać surowiec do odbiorców drogą morską. Na przykład przez Morze Czarne lub, w naszym przypadku, przez Bałtyk i port w Primorsku. Warto jednak zaznaczyć, że w pełni będzie to możliwe dopiero po uruchomieniu drugiej nitki rurociągu bałtyckiego, której oddanie do użytku przewiduje się na 2010 rok. W Rosji istnieje prymat polityki nad gospodarką. Jeżeli kalkulacja zysków i strat politycznych wskazywałaby na to, że warto takie rzeczy wykonać, to tak mogłoby się stać. Czy taka kalkulacja jest czyniona i jaki jest jej wynik, tego nie wiemy.