Najpierw plan Paulsona i zapowiedź wyłożenia przez rząd USA 700 mld dolarów z pieniędzy podatników na wykup złych długów od głównych banków amerykańskich zaszokowały amerykańską opinię publiczną, głęboko przekonaną o wyższości wolnorynkowej gospodarki nad interwencjonizmem państwowym. Następnie plan Gordona Browna mający na celu ratowanie największych banków brytyjskich przez ich dokapitalizowanie, podchwycony natychmiast przez rządy innych państw europejskich, wywołał falę pytań o celowość i sensowność angażowania ogromnych środków publicznych w ratowanie banków i ich lekkomyślnych zarządów.
Szczególne wątpliwości budzi idea objęcia przez rządy dużych pakietów akcji poszczególnych banków, co oznacza ich częściową nacjonalizację. Niektórzy alarmują, że mamy do czynienia z powrotem socjalizmu w Europie. Są to obawy nieuzasadnione. Operacje przejęcia banków przez państwo mają charakter ograniczony, przejściowy i nie są zwiastunem żadnej rewolucji.
[srodtytul]Pieniądze idą do banków[/srodtytul]
Są to działania w istocie doraźne, mające na celu wzmocnienie kapitałowe banków, których bilanse okazały się zbyt słabe, aby udźwignąć górę nagromadzonych długów, i w ten sposób udrożnić i odblokować rynki kredytowe. Ich uzasadnieniem jest słuszne przekonanie, że alternatywa w postaci pozostawienia banków samym sobie doprowadziłaby do masowych upadłości tych instytucji oraz finansowanych przez nie przedsiębiorstw, a to z kolei spowodowałoby przewlekłą i głęboką recesję gospodarczą, z trudnymi do przewidzenia skutkami społecznymi.
W ramach operacji dokapitalizowania instytucji finansowych rząd Wielkiej Brytanii przeznaczył 50 mld funtów na zakup akcji swoich największych banków, rząd niemiecki 80 mld euro, francuski