Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama zamierza wydać prawie 800 mld dolarów w ramach pakietu ratunkowego dla gospodarki. Te pieniądze mają pomóc niemal każdej dziedzinie gospodarki. Prezydent liczy na to, że przyniosą dość szybko efekty.
Znaczące środki nowy prezydent przeznacza również na poprawę ochrony zdrowia i szkolnictwo. Lwia część pakietu – pół biliona dolarów – zostanie przeznaczona na programy socjalne. Pozostałe 287 mld dolarów to koszty obniżonych podatków.
Ale na właściwe efekty pakietu trzeba będzie poczekać. Budowy dróg (na wielkie projekty infrastrukturalne przeznaczono 80,5 mld dolarów) nie zaczyna się z dnia na dzień. Bezrobocie, zanim zacznie spadać, zapewne przez jakiś czas będzie jeszcze rosło.
Ten pakiet z pewnością pomoże gospodarce amerykańskiej powrócić na ścieżkę wzrostu, do którego przyzwyczaiła już świat. Konsumenci, którzy poczują więcej pieniędzy w kieszeniach, najprawdopodobniej będą je wydawać. I nie będzie tak jak w przypadku programu przygotowanego przez George’a Busha, że podatnikom wypłacono jednorazowo znaczące kwoty. Efekty poprawy sytuacji w handlu detalicznym oczekiwane są już w połowie roku jako wyhamowanie spadków sprzedaży.
Kolejny efekt, który ma się pojawić dość szybko, to powrót firm do inwestowania, kiedy zauważą, że zaczyna im rosnąć sprzedaż. Ostatnim i najbardziej oczekiwanym sygnałem ma być wyhamowanie wzrostu bezrobocia, które od grudnia 2007 r., czyli początku recesji, w USA wzrosło do 3,6 mln osób. To dokładnie tyle samo miejsc pracy, ile teraz rząd Obamy chce obronić. Oznaki poprawy na rynku pracy oczekiwane są pod koniec tego roku. Rynkowi pracy powinny pomóc również dofinansowanie poszczególnych stanów w USA, które w związku z recesją gwałtownie zaczęły tracić dochody. Chociaż najprawdopodobniej przeznaczone dla nich 51 mld dolarów nie zostanie im wypłacone natychmiast, to jednak pozwoli tak gospodarować, by nie ciąć zatrudnienia w nadziei, że rządowa pomoc korzystnie wpłynie na ich sytuację.