Rozwija się wszerz, bo rosnąca liczba ludzi codziennie rzuca się do Internetu, by sprawdzić zmiany: koniunktury w Brazylii, zamówień produkcyjnych w Tajlandii i sprzedaży domów na rynku wtórnym w Irlandii. Produkcja rozwija się także w głąb, bo pojawiają się nowe indeksy. Każde dane – np. liczba bezrobotnych na Madagaskarze – podawane są łącznie z komunikatem: „a analitycy przewidywali, że...”. Jest to przejaw magicznej wiary, że owi analitycy wiedzą wszystko, chcą dobrze i rządzą światem, a dobre jest to, co dzieje się po ich myśli.

Warto pamiętać, że owi analitycy mają w tym, co mówią – na ogół własny interes, wiedzą nie wszystko, a ich predykcje mają często znikome zastosowanie.

Dlatego, nie popadając w spiskową teorię dziejów, o konflikcie interesów należy przypominać, nagłaśniać co większe pomyłki i zastanawiać się nad tym, co z podanych prognoz można wydedukować. Dla ilustracji dwa przykłady z ostatnich dni. – Spadek PKB w Polsce wyniesie 1,8 proc., licząc rok do roku w 2009 r., a za jedno euro będziemy płacić 5,2 zł na koniec tego roku – poinformował główny ekonomista BNP Paribas Michał Dybuła na konferencji w środę. Mocno powiedziane, i to przez firmę poważną. Tyle tylko, że wszyscy zapomnieli, że pod koniec ubiegłego roku ten sam autor powiedział, że „spodziewa się już tylko 2 proc. tempa wzrostu PKB w IV kw. 2008 r.”. Jak się okazało, owa stopa wzrostu wyniosła 2,9 proc., a jako żywo błąd wynoszący 45 proc. w prognozie bardzo krótkookresowej i odnoszącej się do wskaźnika o sporej bezwładności powodów do chwały nie przynosi.

A co do informacyjnego zastosowania owych „analitycznych prognoz”. Znane banki prognozują kurs złotego do euro w końcu roku: JP Morgan 3,80 zł, Erste Bank 3,87 zł, Morgan Stanley 4,65 zł, Deutsche Bank 4,70 zł, BNP Paribas 5,20 (koniec III kw. 5,40 zł!). Na szczęście nie prowadzę interesów, w których trzeba przyjąć założenia kursowe, bo musiałbym uznać, że prognozy – których rozpiętość wynosi 1,60 zł (30 proc.) – warto potłuc o kant urządzenia sedesowego. I niewykluczone, że przyjąłbym wielkość podaną przez Waldemara Pawlaka, który – patrząc w sufit – przewiduje: „złoty osłabi się do 4 zł”.