Przyjęcie marki Orange przez grupę Telekomunikacji Polskiej było tylko kwestią czasu. Taki standard obowiązuje w grupie France Telecom, do której należy TP. Jedna marka to z punktu widzenia globalnego koncernu niższe koszty działania. Tej polityce bez wahania zostanie poświęcona Neostrada, chociaż dla wielu Polaków jest ona synonimem usługi internetowej. Nikt zresztą nie może zarzucić Maciejowi Wituckiemu, że to błąd, ponieważ na rynku komórkowym Orange przyjął się dobrze.

Maciej Witucki niedawno został powołany przez FT na drugą kadencję prezesa zarządu TP, co należy uznać za wyraz zaufania po ponad dwóch latach bojów o pozycję TP na rynku. Łatwo nie było, ponieważ niewiele wcześniej niż Witucki prezesurę TP kierownictwo Urzędu Komunikacji Elektronicznej objęła Anna Streżyńska, zdecydowana złamać dominującą pozycję TP na rynku. Udało się jej. Konkurenci zyskują, ale kosztem TP, która z dużym trudem broni swoich wyników finansowych, czego z kolei wymaga od niej właściciel. Z tego obowiązku Maciej Witucki na razie się wywiązuje.

Aktualny prezes TP w 1991 r. ukończył robotykę na Politechnice Poznańskiej, po czym wyjechał do Francji na podyplomowe studia inżynierskie. W 1997 r. zaczął pracę we francuskim Cetelem Banku, który szykował się do wejścia na polski rynek. Od tej pory Maciej Witucki pracuje dla francuskich koncernów. Według znających go osób ma słabość do Francji i francuskiej kultury. Po Cetelemie i Lukas Banku przyszła pora na grupę France Telecom, która szukała nowego szefa Telekomunikacji Polskiej na miejsce Marka Józefiaka.

Witucki przyszedł w trudnym momencie. Wojna z UKE nabierała wyższej temperatury. Nowy prezes sam odczuł ją na swej skórze. Urząd nałożył na niego personalną karę w ramach represji za kłopoty klientów, którzy chcieli skorzystać z usług konkurencyjnej Netii (sąd zresztą nie podtrzymał tej kary). I tak pojedynek z UKE trwa, ale TP jest wyraźnie w defensywie, której ostatnim akordem jest niekorzystna dla spółki nowelizacja prawa telekomunikacyjnego. Przed spółką wizja administracyjnego wydzielenia pionu zarządzania liniami abonenckimi, co może oznaczać organizacyjny kataklizm. Chyba że UKE przyjmie kompromisową propozycję TP.

Ofensywy konkurentów we własnej sieci TP nie uda się już odeprzeć. Część klientów i przychodów jest dla niej bezpowrotnie stracona. Do tej pory operator bronił swoich wyników tylko dzięki wzrostowi przychodów z rynku komórkowego, ale potencjał tego rynku powoli się wyczerpuje. Marka Orange ma tchnąć nowe życie w usługi internetowe i telewizyjne TP.