Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, minister finansów Jacek Rostowski oraz prezes NBP Sławomir Skrzypek muszą się spotykać na posiedzeniach Komitetu Stabilności Finansowej.
Prawo zmusza ich do wspólnego działania w sprawie utrzymania finansowego bezpieczeństwa, co oczywiście robią. Nie ma jednak mowy o nieformalnych spotkaniach, ustalaniu możliwych strategii i rozwiązań. Nie ma mowy o wyjściu poza wytyczone przez prawo ramy i procedury. Takie postępowanie nie jest naganne, ale w czasie kryzysu niezwykle pożądane.
Prezesi banków od miesięcy narzekają na brak spójnego działania tych trzech instytucji. Kiedy jesienią 2008 r. NBP przygotował „Pakiet zaufania”, czyli zbiór instrumentów finansowych, których celem miała być poprawa sytuacji na rynku międzybankowym, bankowcy pytali, dlaczego w pakiecie nie ma gwarancji. Sławomir Skrzypek odpowiadał, że gwarancje transakcji międzybankowych są w gestii szefa resortu finansów, a nie NBP. Bankowcy musieli więc zacząć przekonywać ministra, że gwarancje są im niezbędne.
Na rozszerzenie „Pakietu zaufania” bankowcy musieli czekać blisko pół roku. Ale NBP nie zaoferował im wszystkich instrumentów, o które prosili. Nieoficjalnie mówi się – to jedno z wyjaśnień – że jeśli NBP nie jest absolutnie pewny, czy może dany instrument finansowy zaoferować, czy jest on zgodny z wszelkimi przepisami, to go nie przygotuje. NBP nie zaryzykuje z obawy przed atakami, np. ze strony rządu.
Ostatni pomysł NBP to „Pakt na rzecz rozwoju akcji kredytowej”. Inicjatywa chwalebna, bo wszyscy ekonomiści przekonują, że jeśli banki nie będą pożyczać pieniędzy swoim klientom, to nie mamy co liczyć na wyższy wzrost gospodarczy. NBP deklaruje, że w zamian za zwiększenie akcji kredytowej zapewni bankom dodatkową płynność. Ale już Komisja Nadzoru Finansowego w raporcie opisującym sytuację banków w 2008 r. twierdzi, że możliwości zwiększenia akcji kredytowej są niewielkie. Nie sądzi także, żeby administracyjne działania coś w tym zakresie zmieniły. Ponadto komisja chciałaby, żeby banki, które korzystają z pożyczek podporządkowanych, utrzymywały co najmniej 10-proc. współczynnik wypłacalności (2 pkt proc. więcej od wymaganego prawem minimum). Nadzór chce dbać w ten sposób o bezpieczeństwo banków, a dokładnie o bezpieczeństwo depozytów klientów. To główny cel KNF, dlatego też te zalecenia nie powinny dziwić.