Tercet egzotyczny, czyli kto dba o finanse Polaków

- Branża finansowa traci na tym, że szefowie NBP, KNF i resortu finansów zwyczajnie się nie lubią - pisze Eliza Więcław

Aktualizacja: 16.04.2009 13:39 Publikacja: 16.04.2009 02:55

Eliza Więcław

Eliza Więcław

Foto: Fotorzepa

Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, minister finansów Jacek Rostowski oraz prezes NBP Sławomir Skrzypek muszą się spotykać na posiedzeniach Komitetu Stabilności Finansowej.

Prawo zmusza ich do wspólnego działania w sprawie utrzymania finansowego bezpieczeństwa, co oczywiście robią. Nie ma jednak mowy o nieformalnych spotkaniach, ustalaniu możliwych strategii i rozwiązań. Nie ma mowy o wyjściu poza wytyczone przez prawo ramy i procedury. Takie postępowanie nie jest naganne, ale w czasie kryzysu niezwykle pożądane.

Prezesi banków od miesięcy narzekają na brak spójnego działania tych trzech instytucji. Kiedy jesienią 2008 r. NBP przygotował „Pakiet zaufania”, czyli zbiór instrumentów finansowych, których celem miała być poprawa sytuacji na rynku międzybankowym, bankowcy pytali, dlaczego w pakiecie nie ma gwarancji. Sławomir Skrzypek odpowiadał, że gwarancje transakcji międzybankowych są w gestii szefa resortu finansów, a nie NBP. Bankowcy musieli więc zacząć przekonywać ministra, że gwarancje są im niezbędne.

Na rozszerzenie „Pakietu zaufania” bankowcy musieli czekać blisko pół roku. Ale NBP nie zaoferował im wszystkich instrumentów, o które prosili. Nieoficjalnie mówi się – to jedno z wyjaśnień – że jeśli NBP nie jest absolutnie pewny, czy może dany instrument finansowy zaoferować, czy jest on zgodny z wszelkimi przepisami, to go nie przygotuje. NBP nie zaryzykuje z obawy przed atakami, np. ze strony rządu.

Ostatni pomysł NBP to „Pakt na rzecz rozwoju akcji kredytowej”. Inicjatywa chwalebna, bo wszyscy ekonomiści przekonują, że jeśli banki nie będą pożyczać pieniędzy swoim klientom, to nie mamy co liczyć na wyższy wzrost gospodarczy. NBP deklaruje, że w zamian za zwiększenie akcji kredytowej zapewni bankom dodatkową płynność. Ale już Komisja Nadzoru Finansowego w raporcie opisującym sytuację banków w 2008 r. twierdzi, że możliwości zwiększenia akcji kredytowej są niewielkie. Nie sądzi także, żeby administracyjne działania coś w tym zakresie zmieniły. Ponadto komisja chciałaby, żeby banki, które korzystają z pożyczek podporządkowanych, utrzymywały co najmniej 10-proc. współczynnik wypłacalności (2 pkt proc. więcej od wymaganego prawem minimum). Nadzór chce dbać w ten sposób o bezpieczeństwo banków, a dokładnie o bezpieczeństwo depozytów klientów. To główny cel KNF, dlatego też te zalecenia nie powinny dziwić.

Jednak brak skoordynowanych działań instytucji nadzorczych bije bezpośrednio w bankowców. Twierdzą, że znaleźli się między młotem a kowadłem. Z jednej strony rząd i bank centralny nalegają na wzrost akcji kredytowej, a z drugiej nadzór zaleca zwiększanie wskaźników bezpieczeństwa. Dziś trudno będzie sprostać wymaganiom obu stron. Bo więcej kredytów to dla banku niższy współczynnik wypłacalności. Niższy wskaźnik wymusza dokapitalizowanie, a do tego zagraniczni właściciele naszych banków wcale się nie palą. Dlatego zarządy polskich instytucji będą się starały utrzymać współczynnik wypłacalności na wymaganym przez KNF poziomie.

Inauguracja najnowszego „Paktu” ma się odbyć 20 kwietnia. Prezes Sławomir Skrzypek zaprosił na nią ministra finansów i przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Może uda im się przełamać lody. Oby. W interesie nas wszystkich.

Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, minister finansów Jacek Rostowski oraz prezes NBP Sławomir Skrzypek muszą się spotykać na posiedzeniach Komitetu Stabilności Finansowej.

Prawo zmusza ich do wspólnego działania w sprawie utrzymania finansowego bezpieczeństwa, co oczywiście robią. Nie ma jednak mowy o nieformalnych spotkaniach, ustalaniu możliwych strategii i rozwiązań. Nie ma mowy o wyjściu poza wytyczone przez prawo ramy i procedury. Takie postępowanie nie jest naganne, ale w czasie kryzysu niezwykle pożądane.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację