– Potrafi pójść pod prąd i wygłosić opinię wbrew powszechnie lansowanej linii – mówi osoba, która zna go od wielu lat. Mateusz Morawiecki (lat 41, z wykształcenia historyk, ekonomista i prawnik) jest jednym z tych prezesów polskich banków, który najczęściej pojawia się ostatnio w mediach. Kilka jego wypowiedzi wywołało nawet burzę w środowisku finansowym.
Swoim tekstem o wzbierającej fali tsunami, która może zagrozić polskim bankom, raczej nie zyskał sobie przyjaciół w branży. Są jednak i bankowcy, którzy uważają, że to było bardzo odważny i potrzebny głos. – Warto pewne rzeczy powiedzieć głośno i wyraźnie, żeby uświadomić szerszej publiczności istnienie poważnego problemu. Za to go podziwiam – mówi jeden z prezesów banków.
Swoich kolegów z sektora bankowego od dawna nawoływał do zakończenia wojny na oprocentowanie depozytów, bo – jak mówił – w tej walce wykrwawią się wszyscy.
Kiedy startował w konkursie na prezesa BZ WBK, nikt nie wymieniał go jako faworyta tego wyścigu. Jednak to on przejął fotel szefa BZ WBK, gdy Jacek Kseń, uważany za jednego z najlepszych prezesów w branży, odchodził z tego banku. – Miał dobre notowania u irlandzkiego właściciela – mówi znajomy Morawieckiego z banku.
W tym czasie nic nie wskazywało na to, że bankowiec w typie księgowego okaże się tak wyrazistą postacią w branży. Ci, którzy nie należą do jego zwolenników, przypominają, że z jednej strony wzywał nadzór do tego, by w ogóle zabronił udzielania kredytów we frankach, mimo że wcześniej sam wprowadził je do oferty banku.