Jeszcze kilka dni temu WIG20 dużymi krokami zbliżał się w okolice 1900 punktów z zamiarem jego pokonania. Okazało się jednak, że pomimo braku negatywnych zaskoczeń w wynikach spółek za I kwartał, tego ważnego poziomu nie udało się pokonać i po raz kolejny rynek zmaga się na poziomie ok. 1800 pkt.

Mamy coraz mniej powodów do utrzymania tak dynamicznych zwyżek na rynku akcji w krótkim terminie. W USA obok dość optymistycznych wskaźników wyprzedzających pojawiły się także publikacje danych twardszych, np. kwietniowe dane o sprzedaży detalicznej, które rozczarowały inwestorów. Dodatkowo ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani rozczarowującymi wskazaniami PKB za I kwartał, co także nie poprawia nastrojów. Gorsze dane z obszarów konsumpcji, produkcji, niższa aktywność handlowa – to wszystko nie wróży najlepiej, jeśli chodzi o wyniki za II kwartał. W Polsce kwietniowe odczyty sugerują, że nasza gospodarka boryka się z coraz większymi problemami. Nastąpił silny wzrost inflacji do 4 proc. r/r, co przerosło nawet najbardziej pesymistyczne prognozy. Statystyki za kwiecień pokazały także znacznie silniejsze od prognoz osłabienie akcji kredytowej, a i z deficytem budżetowym nie jest najlepiej.

Pomimo tego mniej optymistycznego obrazu obecna sytuacja na rynku akcji znacząco się różni od tej, jaką obserwowaliśmy na początku roku. W jednym z opracowań przeczytałem, że analitycy obecną fazę rynku określają mianem „strefy mroku”. W skrócie możemy powiedzieć, że jest to okres w cyklu gospodarczym, kiedy rosną ceny akcji pomimo dalszych spadków zysków spółek. Początek tej fazy wiąże się także z redukowaniem w portfelach pozycji w spółkach defensywnych i zwiększaniem zaangażowania w spółkach cyklicznych.

W mojej opinii pierwsza fala hossy jest ciągle przed nami. Początek hossy powinien się wiązać z powracającymi do zdrowia fundamentami gospodarki oraz dobrymi perspektywami dla spółek. Jako pierwsze poprawę powinny odnotować elastyczne spółki średniej wielkości, najczęściej działające w najbardziej perspektywicznych sektorach. Pomimo że mamy za sobą kilkudziesięcioprocentowe zwyżki, taki modelowy obraz ciągle wydaje się poza przewidywalnym zasięgiem.