Wczoraj NBP pozwolił bankom na samodzielne zarządzanie ponad 3 mld zł ich własnych pieniędzy. Nieco wcześniej w podobny sposób uwolnił prawie 8 mld zł. NBP pożyczył sektorowi bankowemu miliardy złotych oprocentowanych znacznie niżej niż jakiekolwiek pożyczki na rynku.
To wspomaganie banków pieniędzmi ma być dowodem, że bank centralny troszczy się o gospodarkę. Prawda jest jednak znacznie bardziej brutalna. Wszystkie te operacje poprawią tylko jego wizerunek. Prawdziwym obdarowanym nie będą jednak firmy, ale same banki oraz budżet państwa.
Co zrobią banki z otrzymaną kasą? Nie udzielą kredytów. Kupią skarbowe obligacje, co dla ministra Rostowskiego mającego kłopoty z dochodami i finansowaniem deficytu będzie niezasłużonym darem niebios. Poprawi się też bezpieczeństwo sektora bankowego z jego szybko rosnącą górą nieobsługiwanych kredytów.
W tej chwili dla ratowania akcji kredytowe najważniejsze są działania rządu. Potrzeba pilnego zmniejszenie ryzyka kredytowego, czyli uruchomienia systemu gwarancji rządowych. Bank Gospodarstwa Krajowego powinien już ich udzielać, a nie szykować się do dokapitalizowania PKO BP. To są wykluczające się działania. Podobnie jest z planami wyciągnięcia z PKO BP wysokiej dywidendy i jednoczesnymi marzeniami, że ten państwowy gigant weźmie większy udział w finansowaniu gospodarki.