Stan polskiego przewoźnika jest ciężki, ale czy aż tak, by wprowadzać do akcjonariatu spółkę bez jakiegokolwiek branżowego doświadczenia? Pytanie, co dalej z PLL LOT, w tej sytuacji staje się jeszcze bardziej gorące.
"Rz" wielokrotnie pisała o fatalnej i – co gorsza – pogarszającej się kondycji polskiego przewoźnika. O targających firmą konfliktach. Winnych takiego stanu rzeczy można wskazać wielu, dodatkowo sytuacji nie pomagał brak porozumienia między akcjonariuszami spółki. Jeśli więc odkupienie 25 proc. akcji przez TFS ma oczyścić front do kolejnych decyzji mogących uratować linię i zapewnić jej silnego partnera, wypada tylko się cieszyć, pytając jednak przy okazji, dlaczego tak późno.
O tym, że takie pobudki stoją za tą transakcją, może sugerować moment jej przeprowadzenia – przed wyborem doradcy prywatyzacyjnego. I znów, dlaczego tyle zwlekano, dlaczego przeciągano cały proces tak długo, aż kryzys przekreślił plan giełdowego debiutu, a najlepsi z potencjalnych kandydatów do skrzydeł LOT znaleźli sobie innych partnerów do fuzji.
Odpowiedź jest prosta – taki już jest los spółek dotkniętych przez politykę. Jeśli PLL LOT ma dalej latać, musi się tego brzemienia pozbyć. Może jeszcze zdąży. O ile rząd nie ma jakichś "lepszych" planów.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/05/28/upanstwowienie-%E2%80%93-ratunek-dla-pll-lot/]Skomentuj[/link][/ramka]