Nie bardzo wiadomo, dlaczego Polska jest potęgą w badaniu koniunktury gospodarczej. Na odbywających się co dwa lata w różnych miejscach świata konferencjach międzynarodowej organizacji skupiającej badaczy koniunktury CIRET od dłuższego czasu polskie ośrodki przysyłają najwięcej uczestników i referatów. Na zeszłorocznej konferencji CIRET w Santiago w dalekim Chile Polskę reprezentowało najwięcej uczestników wśród przedstawicieli ponad 20 krajów.

Liczne krajowe środowisko badaczy koniunktury spotyka się co roku na jednej lub dwóch konferencjach organizowanych rotacyjnie przez kolejne ośrodki. Środowisko tworzone jest przez ośrodki akademickie, instytuty badawcze, GUS, NBP, instytucje finansowe i ośrodki badania opinii publicznej. Nikogo nie należy przekonywać, że pożytek z systematycznej wymiany poglądów, doświadczeń badawczych i przeglądu metodologii wpływa pozytywnie na kwalifikacje osób zajmujących się na co dzień badaniami koniunktury. Mnogość ośrodków jest pozytywną rzeczą, bowiem niejednokrotnie badania mają swoją specyfikę sektorową czy regionalną i stosowane są odmienne metodologie i narzędzia badawcze.

Do pełni szczęścia brakuje tylko jednego: wspólnej dla środowiska prognozy rozwoju gospodarczego dla krótkiego bądź średniego okresu. Taka praktyka ma miejsce w Niemczech, gdzie od wielu lat co pół roku pojawia się wspólna prognoza uzgodniona przez sześć faktycznie niezależnych od rządu ośrodków wyspecjalizowanych w badaniach koniunktury. Prognoza ta ma opinię wiarygodnej i zawsze przyjmowana jest z wielkim zainteresowaniem przez niemieckie kręgi gospodarcze.

Znane są mi próby podejmowania podobnych inicjatyw także i w Polsce, tyle że nie były one zakończone sukcesem. Powodów niepowodzeń jest kilka. Pierwszym jest brak chętnego na sfinansowanie takiego przedsięwzięcia, za którym niewątpliwie kryją się koszty administracyjne. Drugim jest nie do końca jasna niechęć do wspólnych działań. Może to wynikać z braku tradycji w stosunkowo krótko działającej gospodarce rynkowej w naszym kraju, a może z zamiłowania Polaków do indywidualnych działań.

Na razie opinia publiczna może liczyć tylko na prognozy konsensusowe, które stanowią średnią arytmetyczną z prognoz kilku ośrodków. Prognozy wspólne są czymś zupełnie innym. W czasach kryzysu taka prognoza mogłaby wyeliminować dużą część zamieszania wynikającą z niefrasobliwych prognoz zagranicznych ośrodków.