44-letniemu prezesowi Atlasa nie brakuje poczucia humoru i optymizmu. Na pytanie, co zabrałby ze sobą na bezludną wyspę, odpowiada, że lornetkę, aby wypatrywać nadziei. Dobrego nastroju nie traci nawet teraz, gdy branża, w której działa Atlas, boryka się ze skutkami spowolnienia gospodarczego. – W najbliższych miesiącach mogą pojawić się trudności, ale paradoksalnie może to być niezły czas – powiedział w rozmowie z “Rz”. Siodmok uważa, że trzeba po prostu wykorzystać możliwości, które się pojawiają. Konieczna jest także jego zdaniem konsekwencja w działaniu i odporność na krytykę.
Wśród dobrych stron kryzysu wymienia osłabienie konkurentów, które umożliwia korzystne przejęcia. Jednak czy Atlas, którym kieruje od prawie dwóch lat, kupi w najbliższym czasie polską spółkę, nie zdradza. Na wiosnę jego firma przejęła łotewskiego kontrahenta, spółkę handlową Atlas Baltic. Podbój Europy Środkowej to oprócz umocnienia Atlasa na pozycji lidera krajowego rynku chemii budowlanej najważniejszy cel, jaki sobie stawia.
W 2008 roku przychody Atlasa przekroczyły 1 mld zł, a zysk brutto firmy wyniósł ok. 116,5 mln zł. Siodmok podkreśla, że ubiegłoroczne wyniki firmy były rekordowe. Przyznaje, że ich powtórzenie będzie trudne. Nadal wierzy jednak, że jest to możliwe.
Jego pomysł na prowadzenie i rozwój firmy podoba się współpracownikom. Odpowiada im także to, że ma do nich zaufanie i nie koncentruje się na drobiazgach.
Pytany o autorytety odpowiada, że imponują mu ci, którzy umieją działać skutecznie w trudnych warunkach. Taką osobą jest dla niego Józef Piłsudski. Podziwia także ludzi, którzy potrafią dokonać wielkich rzeczy, zaczynając od zera. W taki sposób powstał właśnie Atlas. Jego założyciele, którzy w 2007 roku zdecydowali się podzielić władzą z Siodmokiem, zaczynali od firmy budowlano-montażowej na początku lat 90.