Jeszcze w pierwszej połowie 2008 r. bardzo popularna na rynkach finansowych była hipoteza tzw. odporności niektórych krajów (ang. decoupling) na kryzysowe zjawiska, jakie pojawiły się w światowej gospodarce. Zgodnie z tą hipotezą kryzys w sferze realnej miał się ograniczyć do rozwiniętych gospodarek (USA, Europa Zachodnia i Japonia). Dziś wiadomo, że hipoteza ta nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości.
Większość krajów wschodzących znalazła się w recesji. Wydaje się jednak, że sama koncepcja decouplingu może mieć uzasadnienie przy okazji wychodzenia globalnej gospodarki z kryzysu. O ile jeszcze najbliższe miesiące mogą przebiegać według wspólnego – dla krajów rozwiniętych i wschodzących – scenariusza, o tyle w 2010 r. powinno być wyraźnie widoczne różnicowanie się sytuacji. Te najbliższe miesiące mogą przynieść pozytywne zaskoczenie, gdyż wbrew oczekiwaniom międzynarodowych organizacji (MFW, OECD itd.) powinno pojawić się dość istotne ożywienie, które będzie związane z sytuacją w przemyśle. Otóż niespotykany w swej skali kryzys gospodarczy zaskoczył wiele firm (zbyt wolno dostosowywały poziom produkcji do malejącego popytu). W efekcie wiele odnotowało w 2008 r. przyrost zapasów, a redukcja produkcji była zdecydowanie większa od spadku popytu. Ostatnie dwa kwartały to czas pozbywania się zapasów. Gdy rynki osiągną równowagę, pojawi się presja na wzrost produkcji, co pozytywnie przełoży się na wzrost PKB.
Ten proces powinien wystąpić we wszystkich częściach świata. Jednak najszybciej i w największej skali oznaki ożywienia powinny być widoczne tam, gdzie rola przemysłu jest relatywnie duża, czyli w Azji i niektórych krajach Ameryki Południowej. Z racji zdecydowanie mniejszego udziału przemysłu w gospodarce w mniejszym stopniu odczują to kraje zachodnie.
Kluczową kwestią w kontekście decouplingu jest to, co nastąpi potem. Aby podtrzymać pozytywne trendy, niezbędny będzie wzrost samego popytu. Tymczasem w krajach rozwiniętych jest on dziś hamowany niekorzystnymi zmianami na rynku pracy oraz wysokim poziomem zadłużenia gospodarstw domowych. W krajach wschodzących zaś większość gospodarstw domowych nie jest nadmiernie zadłużona, również zmiany na rynku pracy nie są tak gwałtowne. Co więcej, procesy stymulowania popytu wewnętrznego (np. w Chinach) będą sprzyjać wzrostowi konsumpcji, aprecjacji kursów lokalnych walut, napływowi kapitału zagranicznego czy też wzrostowi cen zużywanych przezeń surowców.
[i]Artykuł wyraża prywatne poglądy autora[/i]