Zdecydowanie jest inna jakość współpracy gdy kobieta nie jest rodzynkiem. Na spotkaniach gdzie są sami mężczyźni kobiecie często trudno jest się przebić, zwłaszcza gdy po drugiej stronie ma się zgrany męski zespół współpracujący ze sobą od lat. Często to tylko kwestia poprawności politycznej - bierze się jedną kobietę do zarządu, bo to jakoś lepiej wygląda. Ale niewiele zmienia. Jeśli więc czegoś nie zrobimy to i w stylu zarządzania i polityki będzie obowiązywała męska agenda. Podczas tegorocznego forum w Krynicy - spotkania biznesu i polityki — mieliśmy świetny obraz sytuacji; sami mężczyźni w ciemnych garniturach, a kobiety głównie jako hostessy i zabiegane asystentki prezesów.
[b]Co więc możemy zrobić, czy jak radzą niektórzy, wprowadzić parytet płci w polityce i biznesie?[/b]
Bez parytetu zmiany będą trwały strasznie długo. Do pewnych procesów trzeba dojrzeć. Przecież i w USA i w Europie Zachodniej coraz częściej się powtarza, że firmy z większym udziałem kobiet w zarządach są lepiej zarządzane. Badania przeprowadzone we Francji wykazały, że takie spółki lepiej przeszły przez kryzys, niż firmy zarządzane tylko przez mężczyzn.
[b]Można jednak argumentować, że akcjonariusze chcą od firmy wyników a nie parytetów...[/b]
Sądzę, że to właśnie akcjonariusze będą teraz nalegać by wyciągnąć wnioski z kryzysu i zaczną się przyglądać składom zarówno zarządów jak i rad nadzorczych. Być może dojdą wtedy do wniosku, ze skłonność do ryzyka i chodzenia na skróty przy większym udziale kobiet we władzach będzie jednak mniejsza.
[b] Czyli obowiązkowe miejsca dla kobiet w zarządach?[/b]