Jak podkreślają ekonomiści, wiedzą i doświadczeniem przebija nawet Justina Lina, głównego ekonomistę Banku Światowego, najwyżej postawionego przedstawiciela krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) w międzynarodowych instytucjach finansowych.
Jest pierwszym Sikhem, który piastuje w Indiach tak wysokie stanowisko. Obecnie to on właśnie nadaje ton na szczycie G20 w Pittsburghu.
Sędziwy technokrata (skończył właśnie 77 lat) urodził się w miejscowości Gah, wówczas w Indiach, dzisiaj to terytorium Pakistanu. Był bardzo pilnym uczniem chętnie dzisiaj wspomina, że musiał odrabiać lekcje przy świeczce, bo w jego wiosce nie było światła elektrycznego.
Po podziale Indii jego rodzina wyprowadziła się do świętego miasta Sikhów Amritsaru. Singh uczył się tak dobrze, że szybko otrzymał stypendia, które pozwoliły mu ukończyć nie tylko Uniwersytet Pendżabski, ale potem Cambridge i Harvard. Wszędzie studiował ekonomię. Tytuł jego pracy doktorskie brzmiał „Wyniki eksportu Indii 1951 – 1960, prognozy i wnioski dla polityków”.
Chwilę później otrzymał od obu uczelni tytuły doktora honoris causa. Zanim został premierem Indii, był prezesem banku centralnego (1982 – 1986) i wiceszefem Komisji Planowania (1982 – 1987). W 1991 r. w rządzie premiera Narasimhy Rao objął tekę ministra finansów (1991 – 1996). Wtedy zrobił rzecz niemożliwą – zerwał z tradycją tzw. licence raj, czyli z systemem najróżniejszych biurokratycznych barier ograniczających gospodarkę.