Kanadyjski przedsiębiorca z austriackim rodowodem przez wiele lat zabiegał o możliwość działania na rynku rosyjskim. Udało mu się to dwa lata temu, ale przygnieciony kryzysem jego rosyjski partner Oleg Deripaska pozbył się w październiku 2008 r. udziałów w Magnie, sprzedając je wierzycielom bez powiadomienia Stronacha.
Robert Amsterdam, znany amerykański prawnik broniący między innymi Michaiła Chodorkowskiego, nie może się nadziwić, że Stronach tak upiera się, aby wrócić do Rosji. – Dwa lata temu, kiedy podpisywał zgodę na sprzedaż Deripasce 20 proc. Magny, ubiegał się o błogosławieństwo samego Putina. Ostatecznie Putin pozwolił Stronachowi pocałować pierścień i transakcja została zatwierdzona. Warto zadać pytanie, czy takie zażyłości pozwalają Rosji integrować się z zachodnim stylem prowadzenia biznesu, czy to Rosja uczy za pośrednictwem Magny Zachód, jak pracować z autokracją? – szydzi Amsterdam.
Jednak dla Stronacha to nie ma znaczenia. Dla Magny szuka nowych rynków, a rosyjski jest idealny do rozwoju. 73-letni dzisiaj przedsiębiorca wyemigrował do Kanady w 1954 r., a całe jego ówczesne wykształcenie to szkoła zawodowa.
Pierwszym biznesem dzisiejszego prezesa Magny była założona w 1956 r. w Toronto Multimatic Investments Ltd. W 1969 r. Stronach zdobył pierwszy poważny kontrakt na produkcję części samochodowych i dokonał fuzji z Magna Electronics. Cztery lata później powstała Magna International.
Należy do przedsiębiorców zaciekle zwalczających działalność związków zawodowych. Dzisiaj ma w Magnie 4 proc. udziałów, ale jest w stanie przegłosować każdą decyzję po swojej myśli, bo jego akcje mają wielokrotne prawa głosu. Od kilku lat jest to przedmiotem krytyki innych akcjonariuszy, tak samo jak i fakt, że jego pensja to ok. 50 mln dol. kanadyjskich rocznie, mimo że praktycznie nie udziela się w codziennym zarządzaniu firmą. Jego prawdziwą pasją jest Magna Entertainment Corp. zajmująca się organizowaniem wyścigów konnych w Kanadzie i USA, gdzie należą do niej najlepsze tory wyścigów konnych.