Wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Tej gospodarczo-prawnej hipokryzji nie ma odwagi zmienić żadna opcja polityczna. Pracę nad jej modyfikacją zawiesiła także Platforma Obywatelska. – Istnienie ustawy kominowej to absurd. Ogranicza ona zarobki określonych spółek, ale nie możliwości zarabiania w ogóle – mówi Aleksander Chłopecki, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Z wyliczeń „Rz” wynika, że Michał Szubski, prezes PGNiG, Tomasz Zadroga, szef Polskiej Grupy Energetycznej, czy Jerzy Pruski, były prezes PKO BP, dostali – oprócz kominówki – co najmniej drugie tyle za pracę w radach nadzorczych i za tzw. świadczenia dodatkowe, m.in. ubezpieczenia zdrowotne czy mieszkania służbowe. Należy dodać, że jest to ciągle znacznie mniej niż na podobnych stanowiskach w firmach prywatnych.
Dostępu do pełnych informacji o wynagrodzeniach zarządów spółek bronią ich rzecznicy. Chodzi głównie o finanse związane z tantiemami z pracy w radach nadzorczych.
W największym polskim ubezpieczycielu, PZU, usłyszeliśmy, że to informacje prywatne, a firma energetyczna Energa zamiast liczb podaje tylko, że wynagrodzenia zarządu z tytułu zasiadania w radach spółek zależnych są „zbliżone do poziomu średniej krajowej”. Niektóre firmy nie ujawniają nawet, w jakich radach zasiadają osoby z zarządu (m.in. Tauron Polska Energia).
[wyimek]18,6 tys. zł to limit miesięcznych zarobków prezesa firmy z większościowym udziałem Skarbu Państwa[/wyimek]
Jednak giełdowe debiuty odkrywają tajemnice i zmniejszają patologie. Prywatyzacja przez giełdę poza korzyściami dla polskiego rynku kapitałowego zwiększa także transparentność. W raportach dla inwestorów spółki muszą podać szczegóły uposażeń prezesów, jak choćby ostatnio zrobiła PGE, która 6 listopada ma wystartować na giełdzie. Również planowane na przyszły rok upublicznienie akcji PZU i Taurona zmieni sytuację.