Mazda nie miała w Polsce łatwego startu. Sprzedaż we własnej sieci dealerskiej ruszyła dopiero w czerwcu 2008 roku, a więc tuż przed tym, zanim branża motoryzacyjna pogrążyła się w kryzysie. Mimo tego po 15 miesiącach liczba punktów sprzedaży zwiększyła się z 11 do 22, a udział w rynku przekroczył 1 proc. To sporo – w czasie roku marka osiągnęła bowiem połowę z docelowej wielkości udziałów rynkowych planowanych na 2 proc. W tym roku sprzedaż w Polsce sięgnie 3 tys. samochodów. Niekwestionowanym liderem jest mazda 6, choć po piętach depcze jej mniejsza mazda 3. Te dwa modele mają w najbliższej przyszłości stać się ”koniem pociągowym” marki na polskim rynku.

Dotychczasowa sprzedaż byłaby pewnie jeszcze lepsza, gdyby nie wymuszona kryzysem konieczność ostrego cięcia kosztów. – Bylibyśmy bardziej odważni w działaniach marketingowych i promocyjnych – twierdzi Wojciech Halarewicz.

Ten 37-letni absolwent wrocławskiej Akademii Ekonomicznej wprowadzał Mazdę na polski rynek. Wcześniej – do 2004 roku – samochody japońskiego producenta sprowadzane były przez niezależnego importera. Halarewicz zbudował polskie przedstawicielstwo marki. W listopadzie 2007 roku został dyrektorem generalnym Mazda Motor Poland, a w styczniu tego roku – dyrektorem zarządzającym. Karierę zaczynał jednak w Fiacie. Najpierw w dziale rozwoju sieci dealerskiej, potem zajmował się sprzedażą flotową, następnie odpowiadał za serwis Fiat Auto Poland. Po pobycie we Włoszech, gdzie zarządzał obsługą serwisową na tamtejszym rynku, został szefem sprzedaży samochodów osobowych FAP, a następnie dyrektorem handlowym. Teraz przenosi się znowu do Włoch. Od grudnia w Mazda Motor Italia będzie dyrektorem zarządzającym.

– Wojciech bardzo dobrze zna włoski rynek motoryzacyjny. Ma to dla nas ogromne znaczenie – podkreśla Philip J. Waring, dyrektor operacyjny Mazda Motor Europe. Halarewicz nie chce jeszcze zdradzać swych planów. Ale przyznaje, że decyzja koncernu powierzająca kierowanie sprzedażą Polakowi pozwoli ocenić z zewnątrz ten trudny dla Japończyków rynek.

Jest bowiem zdominowany przez jednego krajowego producenta. Natomiast pozycja japońskich marek zarówno pod względem udziału w rynku, jak i wizerunku okazuje się dużo niższa niż w Polsce. – Moim celem jest zagwarantowanie stabilnego i długofalowego wzrostu sprzedaży – mówi Halarewicz. Satysfakcjonujący byłby wzrost liczby sprzedawanych aut na poziomie 5 – 10 proc. rocznie. A także zwiększenie z 0,9 proc. do 1,5 proc. udziału w rynku. – Dla takiego wyzwania gotów jestem zakasać rękawy – zapowiada Halarewicz.