Ich łączny popyt przekroczył więc aż 45 mld zł, a więc więcej niż wartość całej spółki, licząc według ceny emisyjnej w wysokości 23 zł. Spółka sprzedawała wyłącznie nowe akcje, stanowiące
15 proc. w podwyższonym kapitale. Ten sukces oferty pokazuje, że rynek kapitałowy jest ogromnie wygłodzony i minister skarbu Aleksander Grad, energicznie sprzedając firmy w drodze oferty publicznej, ma szanse uzyskać, ba, nawet przekroczyć zakładane wpływy z tytułu prywatyzacji. Pod warunkiem jednak, że będzie to realizował właśnie poprzez drogę giełdową.
Rokuje to również bardzo dobrze zapowiadanej w rezultacie ugody z Eureko ofercie publicznej PZU oraz firmy energetycznej Tauron. Obie mogą mieć miejsca w połowie przyszłego roku. Być może powodzenie oferty PGE pozwoli także Skarbowi Państwa na weryfikację trybu prywatyzacji samej Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie z oferty skierowanej do inwestora strategicznego na sprzedaż publiczną.
Wielkość popytu pozwala również myśleć optymistycznie o kondycji banków w Polsce, ponieważ to one postawiły do dyspozycji zainteresowanych inwestorów potężne kredyty umożliwiające dokonywanie lewarowanych zakupów na akcje PGE. Szacuje się, że na 26 mld zł popytu indywidualnego ok. 23 mld zł pochodziło z kredytów. Co wskazuje na wysokie zdolności banków do mobilizacji środków na kredyty oraz stopień płynności sektora bankowego.
Z powodu ogromnego popytu pośród inwestorów indywidualnych stopień redukcji osiągnie około 96,5 proc. Spekuluje się także, że minister skarbu i spółka nie byli na tyle odważni, aby zwiększyć pulę dla tych inwestorów znacznie powyżej tej wysokości, niż to ostatecznie zrobili, czyli o 50 proc. Być może udałoby się ją zwiększyć co najmniej dwu- lub trzykrotnie. Więcej odwagi panie ministrze przy następnych ofertach publicznych.