W piątek 30-letni Aleksiej Bogdanczikow odpowiadający w Rosniefcie za kontakty z inwestorami powiadomił opinię publiczną, że opuszcza koncern kierowany przez Siergieja Bogdanczikowa. Jak pisze „Kommiersant”, chodzi o „niemożność dalszego rozwoju” Bogdanczikowa juniora w koncernie kierowanym przez ojca.
Siergiej Bogdanczikow w tym tygodniu naraził się nie tylko własnemu synowi, ale także największemu koncernowi Rosji – Gazpromowi. Rosnieft doniósł Federalnej Służbie Antymonopolowej (FSA), że Gazprom nie dopuszcza do swoich rurociągów gazu ze złóż Rosnieftu i firma nie może dostarczyć paliwa do klientów. W środę FSA
wszczęła dochodzenie. Jeżeli wina zostanie dowiedziona, Gazpromowi grozi kara do 15 proc. rocznych przychodów.
Bogdanczikow w ciągu 52 lat życia zrobił oszałamiającą karierę. Od chłopaka z zabitej deskami wioski Bogdanowka na Uralu, poprzez prostego nafciarza z Ochy na Sachalinie (wyspa 50 km na północ od Japonii), do wszechwładnego prezesa największego rosyjskiego państwowego koncernu naftowego. Wykształcony w Ufie nafciarz trafił na Sachalin w 1981 r. Była to wtedy zamknięta dla zwykłych obywateli wyspa, zasiedlona przez pół miliona wojskowych. Pobyt na Sachalinie był możliwy tylko za specjalnym zezwoleniem; a jedynymi cywilami w tamtych czasach byli rybacy i nafciarze. Zimą temperatury spadały poniżej
–40 st. C, latem żyć nie dawały miliardy kąśliwych meszek z pobliskich błot i bagien. W takich warunkach wytrzymywali tylko najsilniejsi.