Problemy Grecji, niezbyt jasne perspektywy Portugalii, Hiszpanii i Irlandii zaczynają się odbijać na sytuacji innych krajów, w tym Polski. Za dolara trzeba zapłacić ok. 3,2 zł, a za euro ponad 4 zł. Narodowy Bank Polski, który trzy tygodnie temu interweniował, by osłabić złotego, przy dalszym osłabieniu naszej waluty oraz rosnących cenach ropy może być zmuszony rozważyć możliwość podjęcia interwencji walutowych w celu powstrzymania dalszego osłabiania się złotego i zapanowania nad inflacją. Na razie potrzeba takich interwencji wydaje się dosyć odległa.
W sytuacji zawirowań na rynkach jednym z ważnych czynników mogących ograniczać wpływ czynników zewnętrznych na sytuację poszczególnych krajów jest wiarygodność władz tych krajów, w tym monetarnych. Następstwa tragicznych wydarzeń, jakich byliśmy niedawno świadkami, stwarzają niebezpieczeństwo osłabienia zaufania inwestorów do władz monetarnych Polski.
Brak decyzji władz politycznych (bo trudno decyzjami nazwać zlecenie ekspertyz prawnych) daje podstawy do obaw o możliwość skutecznego działania NBP. A dziś taka skuteczność może być szczególnie potrzebna. Rozumiem powściągliwość marszałka Sejmu
p.o. prezydenta w sprawie mianowania następców tragicznie zmarłych szefów ważnych państwowych instytucji. Ale powściągliwość w sprawie prezesa NBP była błędem, co więcej – błędem, który dziś ze względów politycznych będzie trudny do naprawienia.
[srodtytul]*[/srodtytul]