NBP potrzebuje prezesa

- Do powołania nowego prezesa nowelizacja ustawy o NBP nie jest potrzebna – potrzebna jest wola polityczna - pisze Jan Czekaj, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i były członek Rady Polityki Pieniężnej

Publikacja: 07.05.2010 04:04

NBP potrzebuje prezesa

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Red

Problemy Grecji, niezbyt jasne perspektywy Portugalii, Hiszpanii i Irlandii zaczynają się odbijać na sytuacji innych krajów, w tym Polski. Za dolara trzeba zapłacić ok. 3,2 zł, a za euro ponad 4 zł. Narodowy Bank Polski, który trzy tygodnie temu interweniował, by osłabić złotego, przy dalszym osłabieniu naszej waluty oraz rosnących cenach ropy może być zmuszony rozważyć możliwość podjęcia interwencji walutowych w celu powstrzymania dalszego osłabiania się złotego i zapanowania nad inflacją. Na razie potrzeba takich interwencji wydaje się dosyć odległa.

W sytuacji zawirowań na rynkach jednym z ważnych czynników mogących ograniczać wpływ czynników zewnętrznych na sytuację poszczególnych krajów jest wiarygodność władz tych krajów, w tym monetarnych. Następstwa tragicznych wydarzeń, jakich byliśmy niedawno świadkami, stwarzają niebezpieczeństwo osłabienia zaufania inwestorów do władz monetarnych Polski.

Brak decyzji władz politycznych (bo trudno decyzjami nazwać zlecenie ekspertyz prawnych) daje podstawy do obaw o możliwość skutecznego działania NBP. A dziś taka skuteczność może być szczególnie potrzebna. Rozumiem powściągliwość marszałka Sejmu

p.o. prezydenta w sprawie mianowania następców tragicznie zmarłych szefów ważnych państwowych instytucji. Ale powściągliwość w sprawie prezesa NBP była błędem, co więcej – błędem, który dziś ze względów politycznych będzie trudny do naprawienia.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Od początku było jasne, że kierowanie NBP bez posiadającego pełne kompetencje prezesa będzie niezwykle trudne. Podzielam pogląd tych, którzy uważają, że  konstytucja oraz ustawa o Narodowym Banku Polskim tylko prezesowi NBP dają pełnomocnictwa do kierowania pracami Rady Polityki Pieniężnej. Wiceprezes NBP może skutecznie pełnić obowiązki prezesa oraz przewodniczącego zarządu NBP – ale nie może kierować pracami RPP.

W sytuacji wstrząsów na rynkach pozostawianie wątpliwości co do prawomocności działań organów NBP uważam za nierozważne. Rozumiem ludzkie i polityczne motywy takiego postępowania osób odpowiedzialnych za kierowanie krajem. Ale odpowiedzialność za gospodarkę nakazywała podjęcie działań prowadzących do w miarę sprawnego i szybkiego powołania prezesa NBP.

Przecież to nie brak kompetentnych i politycznie akceptowalnych w obecnej sytuacji osób był powodem odłożenia decyzji. Wśród obecnych członków Rady Polityki Pieniężnej można by znaleźć osoby o odpowiednich kompetencjach oraz niekojarzone z żadną z głównych stron sporu politycznego w Polsce. Można było dokonać wyboru właściwego merytorycznie i niebudzącego zbyt wielkich emocji politycznych. W tej sytuacji zawiedli ludzie, którzy nie skorzystali z dostępnych mechanizmów. 

[srodtytul]*[/srodtytul]

Wolałbym się mylić, ale sądzę, że sprawa powołania prezesa NBP została odłożona do bliżej nieokreślonego czasu po wyborach, co w praktyce może oznaczać brak skutecznego szefa polskiej polityki monetarnej do września, a nawet na bliżej nieokreśloną przyszłość. Niezbyt klarowne wypowiedzi zarówno premiera Donalda Tuska, jak i marszałka Bronisława Komorowskiego zdają się wskazywać, że nie ma determinacji powołania nowego prezesa NBP szybko.

Rozumiem, że rozpoczęcie procedury obsadzenia tej funkcji stałoby w sprzeczności z politycznymi interesami PO oraz jej kandydata na prezydenta. Każda podjęta wcześniej próba powołania prezesa NBP również byłaby wykorzystywana w celach politycznych, niemniej uważam, że można było przyjąć strategię, w wyniku której nowy prezes zostałby powołany przed majowym posiedzeniem RPP.

Racjonalność powołania nowego prezesa przed majowym posiedzeniem RPP uzasadniam tym, że przed tragicznymi wydarzeniami prezes Sławomir Skrzypek zwołał posiedzenie Rady i mogła ona bez przeszkód obradować, nie zamykając posiedzenia. Takie rozwiązanie również budzi wątpliwości natury prawnej – wśród konstytucjonalistów zdania w tej sprawie są podzielone, ale w nadzwyczajnej sytuacji było do przyjęcia. Rozwiązanie to nie mogło jednak być stosowane permanentnie – majowe posiedzenie RPP powinien zwołać już nowy prezes.

Odłożenie decyzji o powołaniu prezesa NBP oznacza niebezpieczne przedłużanie sytuacji, w której pracami Rady kieruje wiceprezes NBP. Może on, podobnie jak marszałek Komorowski, czuć pewien dyskomfort wynikający ze świadomości braku pełnej legitymacji do podejmowania działań o poważnych skutkach ekonomicznych, z którymi często związane są istotne kontrowersje merytoryczne.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Nie chciałbym roztaczać nadmiernie katastroficznych wizji, ale należy się liczyć z próbami podważania legalności posiedzeń RPP. Jeżeli nawet próby te byłyby nieudane, to mogą mieć poważne konsekwencje prawne i ekonomiczne. Mam nadzieję, że się mylę, ale podejmowanie takich prób zdaje się nieuchronne – przemawiają za tym zarówno interesy polityczne, jak i ekonomiczne uczestników życia społecznego w Polsce.

Dlatego apeluję o podjęcie wyzwania powołania prezesa NBP – w przeciwnym razie zanosi się na zbyt długie oczekiwanie. Gracze działający na rynkach finansowych nie będą wspaniałomyślnie czekać, aż uporamy się z naszymi wątpliwościami, lecz skorzystają z możliwości zarobienia, jeżeli taka sposobność się zdarzy.

Planowana nowelizacja ustawy o NBP nie rozwiązuje sygnalizowanych wyżej problemów, a wprowadza dodatkowe wątpliwości, stwarzając pretekst do utrzymywania stanu tymczasowości w nieskończoność. Do powołania nowego prezesa NBP nowelizacja ustawy w ogóle nie jest potrzebna – potrzebna jest wola polityczna.

Nowelizacja ta utwierdza natomiast w przekonaniu tych, którzy uważają, że sytuacja, jaka wytworzyła się w NBP po tragedii smoleńskiej, jest niezgodna z konstytucją i ustawą o NBP. Jeżeli tak, to co z decyzjami podejmowanymi przez RPP w trakcie posiedzeń, które zwoływał i którym przewodniczył wiceprezes NBP?

Problemy Grecji, niezbyt jasne perspektywy Portugalii, Hiszpanii i Irlandii zaczynają się odbijać na sytuacji innych krajów, w tym Polski. Za dolara trzeba zapłacić ok. 3,2 zł, a za euro ponad 4 zł. Narodowy Bank Polski, który trzy tygodnie temu interweniował, by osłabić złotego, przy dalszym osłabieniu naszej waluty oraz rosnących cenach ropy może być zmuszony rozważyć możliwość podjęcia interwencji walutowych w celu powstrzymania dalszego osłabiania się złotego i zapanowania nad inflacją. Na razie potrzeba takich interwencji wydaje się dosyć odległa.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację