Dojenie firm zamiast prywatyzacji

Minister skarbu jest niewątpliwym cichym bohaterem tego rządu. Gdyby nie jego zdecydowane działania, dług publiczny szybko osiągnąłby taki poziom, że trzeba by zmienić konstytucję albo radykalnie obciąć wydatki.

Publikacja: 20.07.2010 03:19

[link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/07/20/dojenie-firm-zamiast-prywatyzacji/]Skomentuj na blogu[/link]

A tak dzięki sprzedaży prowadzonej przez sklepik ministra Grada państwo zyskuje miliardy złotych i zmniejsza dług publiczny.

Sęk w tym, że nie jest to prywatyzacja, bo kupującymi są w dużej mierze firmy kontrolowane przez rząd.

To oznacza, że zamiast wielu państwowych firm powstają mniej liczne, ale słabe finansowo państwowe giganty.

Tego typu działalność ratuje wprawdzie budżet dziś, ale będzie miała opłakane skutki w przyszłości. Weźmy rozważany projekt przejęcia Lotosu przez PKN Orlen. Państwo dostałoby z takiej operacji około 2 miliardów złotych. Gdyby Orlen był prywatną firmą, zdobyłby pieniądze na tę operację, emitując nowe akcje. Inwestorzy chętnie by je kupili.

Ale Orlen zrobić tego nie może, bo wówczas udział Skarbu Państwa zmniejszyłby się na tyle, że przestałby go kontrolować. Pozostaje oczywiście kredyt. Pamiętając, że i bez tego firma jest bardzo zadłużona, kolejne 2 miliardy mogłyby się stać dla niej pigułką nie do przełknięcia. Ale przejęcie jedynego konkurenta dałoby Orlenowi niemal monopolistyczną pozycję na rynku i zapewne szybko odbiłby sobie wydatki, bo podniósłby ceny paliw. Zatem w wyniku tej operacji otrzymalibyśmy wielkiego monopolistę, którego chyba już nigdy nie udałoby się sprywatyzować, bo oznaczałoby to sprzedaż jednemu podmiotowi niemal całego polskiego rynku paliwowego.

Podobnie jest w przypadku innych operacji. Państwo jest coraz bogatsze, ale jego firmy się zadłużają i jednocześnie zyskują monopolistyczną pozycję.

Dlatego właśnie należy zacząć prawdziwą prywatyzację firm – z wyjątkiem kilku, od których zależy funkcjonowanie naszego państwa. Nie można się bać zagranicznego kapitału. Ale, co ważne, Polska ma także coraz liczniejszych prawdziwych prywatnych inwestorów, są też coraz silniejsze fundusze emerytalne. Ich stać na posiadanie nawet dużych firm i nie wyprzedają posiadanych akcji przy byle hossie. Państwo mogłoby też zawierać umowy zabezpieczające firmy przed trafieniem w niepowołane ręce.

Ale rzecz najważniejsza – trzeba do tego przekonać Polaków. Należy wyjaśnić, dlaczego prywatny inwestor w dłuższej perspektywie zawsze jest lepszy od państwowego i jakie koszty ponoszą podatnicy, dotując państwowe firmy, w których rachunek ekonomiczny dawno ustąpił miejsca ideologii.

[link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/07/20/dojenie-firm-zamiast-prywatyzacji/]Skomentuj na blogu[/link]

A tak dzięki sprzedaży prowadzonej przez sklepik ministra Grada państwo zyskuje miliardy złotych i zmniejsza dług publiczny.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne