Dotacja z budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wcale się nie zmniejsza, mimo że sytuacja na rynku pracy jest coraz lepsza, a ze ściągalnością składek nie ma problemu. Co więcej, FUS zabezpiecza się już teraz negocjując kredyty w bankach komercyjnych, na wypadek powstania dziury pod koniec roku. Gdyby tak się stało, państwo musiałoby jeszcze więcej wyłożyć na wsparcie FUS, ponieważ kredyt to nic innego, jak przesunięcie dotacji w czasie.[link=http://blog.rp.pl/blog/2010/12/09/dziura-w-fus-nie-maleje-a-powinna/#respond "target=_blank"][obrazek=http://rzeczpospolita.pl/pliki/var/dyskusja.jpg] [/link]

Ciekawe jest też to, że nowych świadczeń, które musi wypłacać ZUS, wcale nie przybywa (choć ich wysokość rośnie ze względu na wysoką waloryzację). Likwidacja emerytur pomostowych spowodowała, że nie ma już nowych kandydatów do wcześniejszych świadczeń. To kolejny powód, dla którego wysokość dotacji dla ZUS powinna się zmniejszać.

Niestety tak się nie dzieje. Jakie jest rozwiązanie? Ekonomiści nie mają złudzeń – zasiłek pogrzebowy zmniejszono za mało. Ścięcie go o jedną trzecią niewiele poprawiło sytuację, bo spowodowało zmniejszenie wydatków zaledwie o 0,7 mld zł. Obniżka powinna być większa i sięgnąć co najmniej 2/3 dotychczasowego poziomu. Poza tym w tej sytuacji zwiększenie składki rentowej z obecnych 6 proc. do wysokości sprzed trzech lat, czyli do 13 proc. wynagrodzenia brutto, może wydawać się koniecznością. Oczywiście nie na zawsze. Można ją za kilka lat znów stopniowo zmniejszać w miarę, jak pozytywne efekty zacznie przynosić dokończenie reformy emerytalnej. To, o czym rząd PO mówił od początku istnienia, czyli zrównanie i wydłużenie wieku emerytalnego, już dziś powinno być faktem. Nawet jednak pewne opóźnienie w realizacji tej zapowiedzi nie powinno przekreślać samej reformy.