Demontowanie systemu OFE

Właściwie nie wiadomo dlaczego. W końcu gospodarka kwitnie. Premier Donald Tusk powiedział tylko tyle, że o zmianach w systemie emerytalnym dyskutowano z "różnych powodów". Efektem będzie rozmontowanie sytemu emerytalnego

Aktualizacja: 30.12.2010 23:35 Publikacja: 30.12.2010 19:34

Reforma została zdemontowana połowicznie, a konkretnie w dwóch trzecich, bo o tyle została zmniejszona składka płacona przez przyszłych emerytów do otwartych funduszy emerytalnych (z 7,3 do 2,3 proc. pensji). Pozostała część pozostanie w ZUS jako waloryzowany zapis księgowy.

Dla budżetu to ulga, bo w kasie państwa pozostanie ponad 16 mld złotych. Ale dla przyszłych emerytów to ryzyko, bo zamiast emerytury z prawdziwych odłożonych pieniędzy będą mieli emeryturę bardziej zależną od kondycji gospodarki i od polityków. Będzie to też wstrząs dla polskiego rynku kapitałowego.

Trudno spokojnie się zgodzić na takie rozwiązanie. Bardzo możliwe, że Polski nie było stać na taki ambitny system emerytalny, jaki zafundował nam rząd Jerzego Buzka i Leszka Balcerowicza. By go utrzymać, powinniśmy mieć zdrowe finanse publiczne i przez kilkadziesiąt lat wysokie wpływy z prywatyzacji. Ani obecny rząd, ani poprzednie nie dbały o stan finansów i gdy tylko sytuacja gospodarcza się pogorszyła, sięgnięto po pieniądze odkładane przez emerytów.

Rząd liczy na to, że sytuacja się poprawi i do 2017 r. składka płacona do OFE zostanie nieco zwiększona (do 3,5 proc.).

Na razie to tylko marzenia. W roku 2010 deficyt finansów publicznych to ponad 100 miliardów złotych. Jedna piąta tej sumy jest rzeczywiście skutkiem reformy emerytalnej. Jednak obniżyć deficyt powinniśmy znacznie poważniej – bo o około 60 miliardów. Jeżeli rządzący Polską się za to szybko nie wezmą, to za parę lat prawdopodobna będzie węgierska droga, czyli całkowita likwidacja OFE.

Dlatego musimy domagać się od gabinetu Tuska, by równocześnie z demontażem systemu emerytur przedstawił program reformy finansów publicznych, który zapewni utrzymanie choćby tak okrojonego systemu. Rząd powinien też wyjaśnić, w jaki sposób ogłoszone w czwartek zmiany mają doprowadzić do podwyższenia emerytur – co przecież zapowiedział premier.

Dziś to OFE zapewniają wyższą efektywność w zarządzaniu składkami niż ZUS i dlatego zmiany raczej nie przysłużą się przyszłym emerytom. Przedstawione wczoraj możliwości dodatkowego odkładania w OFE są korzystne, ale pomogą tylko tym, którzy są w stanie wygospodarować jeszcze dodatkowe oszczędności.

Reforma została zdemontowana połowicznie, a konkretnie w dwóch trzecich, bo o tyle została zmniejszona składka płacona przez przyszłych emerytów do otwartych funduszy emerytalnych (z 7,3 do 2,3 proc. pensji). Pozostała część pozostanie w ZUS jako waloryzowany zapis księgowy.

Dla budżetu to ulga, bo w kasie państwa pozostanie ponad 16 mld złotych. Ale dla przyszłych emerytów to ryzyko, bo zamiast emerytury z prawdziwych odłożonych pieniędzy będą mieli emeryturę bardziej zależną od kondycji gospodarki i od polityków. Będzie to też wstrząs dla polskiego rynku kapitałowego.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: A więc wojna. Donald Trump zadaje cios Europie
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Wojtyna: Uważajmy! Nowy prezydent wskaże nowego prezesa NBP
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Fidziński: Platformo, chwalić też się trzeba umieć
Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem