Jakikolwiek byłby efekt między-resortowego sporu, szkody już zostały wyrządzone. Przedsiębiorcy zazwyczaj najchętniej inwestują tam, gdzie przepisy są jasne i stabilne. A jeśli już mają się zmieniać, to z korzyścią dla nich. Powszechne i akceptowane na świecie, nawet w tych najbardziej rynkowych krajach, są także zachęty dla inwestorów, które w Polsce także dotychczas nie należały do najatrakcyjniejszych. W tej chwili zresztą nie ma ich wcale. Stare już nie obowiązują. Nowe ugrzęzły w międzyresortowym klinczu.
Tajemnicą pozostanie więc, jak w tej sytuacji Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych zamierza w 2011 roku doprowadzić do pokryzysowego odbicia i pozyskania 3 miliardów euro więcej kapitału, niż było to w 2010 roku. Tym bardziej że wokół Polski, poza Węgrami, sytuacja gospodarcza jest w pełni ustabilizowana. Wszędzie, tak samo jak u nas, koszty pracy są niższe niż w starej Unii Europejskiej, bywa lepsza infrastruktura, podobnie przyjazna postawa władz lokalnych. Konkretni inwestorzy, gotowi stworzyć setki miejsc pracy na razie jeszcze wstrzymują się z podjęciem decyzji o zerwaniu rozmów. Ale długo czekać nie będą.
Międzyresortowe spory nie pomogą także Polsce w awansowaniu w rankingu „Doing Business”, biblii inwestorów na świecie. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko dzieje się na własne życzenie.