Według części ekspertów i polityków sprzedaż SPEC państwowej spółce jest najlepszym rozwiązaniem. Prywatny właściciel bez umiaru będzie przecież podnosił ceny ciepła dla mieszkańców stolicy. Liczby przeczą takiej tezie. W ubiegłym roku np. ceny wody wzrosły o prawie jedną piątą, podobne są przewidywania na ten rok. Stało się tak, mimo że spośród pół tysiąca firm wodociągowych w kraju zaledwie pięć jest zarządzanych przez prywatne spółki. Z kolei na rynku ciepła, którego połowę kontrolują już prywatne przedsiębiorstwa, ceny rosną (podążając za notowaniami węgla) do kilku procent rocznie.

Prywatni właściciele nie muszą zarabiać wyłącznie kosztem klientów. Zarabiają dzięki ograniczaniu kosztów i zwiększaniu efektywności. Podobnie może być w przypadku SPEC, jeśli władze miasta wybiorą inwestora, kierując się wyłącznie jakością oferty i planami rozwoju spółki.

Jeśli SPEC trafi w ręce państwowych gigantów, nie będzie to odosobniony przypadek. Chociaż państwowa prywatyzacja to wzorcowy oksymoron, zjawisko to jest coraz bardziej popularne. KGHM kupił ponad 10 proc. akcji Tauronu. PGE, mimo weta urzędu antymonopolowego, nie zrezygnowała z planów przejęcia Energi, Enea chciała kupić akcje ZE Pątnów–Adamów–Konin. Pod koniec ubiegłego roku PKN Orlen kupił od Skarbu Państwa kilka procent akcji Anwilu, a PGE wydatnie pomogła w osiągnięciu planowanych w 2010 r. wpływów z prywatyzacji, kupując niewielkie pakiety akcji swoich spółek zależnych.

Ministrowi skarbu nie można zarzucić, że nic nie robi. Wpływy z prywatyzacji w ostatnich latach są jednymi z najwyższych w historii. Celem sprzedaży firm nie powinno być jednak pokazanie, że można zjeść ciastko i mieć ciastko...