Wiadomo było, że widełki na poziomie 66 – 90 zł nawet przy dolnej granicy nie dają atrakcyjnej premii w stosunku do rynku. Przy górnej granicy BGŻ byłby jednym z najdroższych banków na GPW.
I to właśnie cena była jednym z powodów, dla których drastycznie obniżono liczbę akcji w ofercie.
Ale nie jedynym. Niewykluczone, że BGŻ stał się pierwszą „ofiarą" reformy systemu otwartych funduszy emerytalnych. Już w trakcie prac nad nią zwracano uwagę, że może się ona negatywnie odbić na giełdzie i na rynku pierwotnych ofert publicznych. Do momentu reformy OFE były swego rodzaju gwarancją powodzenia, zwłaszcza przy dużych ofertach, nawet gdy cena nie była zbyt atrakcyjna.
Teraz gdy OFE dostają drastycznie mniej pieniędzy, ich aktywność na rynku pierwotnym spada. Gdy dodamy do tego bardzo duże zaangażowanie na rynku wtórnym, nie ma się czemu dziwić, że sprzedaż akcji BGŻ cieszyła się uznaniem jedynie tzw. akcjonariatu obywatelskiego. Ale kapitał z tej strony to przecież tylko uzupełnienie strony popytowej.
W obliczu oferty Jastrzębskiej Spółki Węglowej Skarb Państwa musi się liczyć z tym, że teraz OFE każdą złotówkę będą oglądały z dwóch stron, zanim zdecydują się na inwestycję. Poleganie na pieniądzach drobnych inwestorów i instytucji zagranicznych może nie wystarczyć, zwłaszcza że ostatnie na pewno umieją liczyć, a ci pierwsi mogą ponieść straty na inwestycji w BGŻ. Jeśli tak się stanie, idea akcjonariatu obywatelskiego zostanie mocno podważona.