Sukces nie ma płci

Z Katarzyną Niezgodą, prezes Deni Cler o planach firmy oraz roli kobiet w biznesie rozmawia Piotr Mazurkiewicz

Publikacja: 29.05.2011 18:25

Sukces nie ma płci

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Przed przejściem do Deni Cler pracowała Pani wiele lat w bankach. Ciężko było się przestawić na zupełnie inną skalę działalności jak i kompletnie odmienny produkt?

Co parę lat zmieniam dosyć znacząco przebieg swojej kariery zawodowej. Pierwsze osiem lat przepracowałam w branży FMCG, kolejne dziewięć w sektorze bankowym. Teraz wchodzę w modę. Zarządzanie rachunkiem zysków i strat wszędzie wygląda tak samo, prawa rynkowe także, a najważniejszy jest klient bez względu na rynek. To świetna branża, dostałam duże wsparcie i bardzo pozytywnie mnie przyjęto. W niemal każdej rozmowie można sprzedawać swój produkt. Cały czas to robię, spotykając się z partnerami biznesowymi, mediami, klientami. Środowisko jest zupełnie inne, podobnie jak komunikowanie się, szybkość działania, różnic jest sporo. Jednak im więcej ma się doświadczenia tym chyba łatwiej można dostosować się do nowego środowiska i znaleźć też plusy tej inności. Sama dzięki temu zyskuję dodatkową motywację do działania.

Jednak informacja o objęciu przez Panią posady prezesa Deni Cler była zaskoczeniem. Słyszałem też, że to jedynie etap próbny i w grupie przewidziano dla Pani znacznie wyższe stanowisko.

Nic mi na ten temat nie wiadomo, na razie bardzo poważnie traktuję wyzwanie, jakim jest dla mnie to stanowisko i marka Deni Cler. Jestem wszechstronnym menedżerem i jeśli trzeba będzie wesprzeć jakiś inny projekt grupy to na pewno to zrobię. Przez lata rekrutowałam menedżerów wysokiego szczebla, więc wiem, że jak się taką osobę zatrudnia, to myśli się także co będzie dalej. Wszystko w tej sytuacji jest możliwe.

Właściciel Deni Cler czyli Vistula Group od jakiegoś czasu zapowiada nową strategię dla tej spółki. Czego się można po niej spodziewać?

W tej chwili mamy 30 salonów w całej Polsce, planujemy dalszy rozwój. W tym roku uruchomimy trzy nowe sklepy, będziemy też modernizować te już działające. Z jednej strony rozwijamy sieć sprzedaży, z drugiej ofertę. Chcemy nadal być konkurencyjni w segmencie towarów luksusowych. Pracujemy też nad nowym wizerunkiem oraz nową ofertą promocyjną dla marki. W tym roku planujemy kilku procentowy wzrost przychodów.

Jak wyglądały wyniki firmy za 2010 r.?

Skonsolidowany wynik grupy wyniósł blisko 1,7 mln zł, w co wkład Deni Cler był istotny. Jestem przekonana, że nasze plany na ten rok zostaną zrealizowane co jeszcze zwiększy nasz udział w sukcesie Vistuli.

Która jednak przestała podawać wyniki konkretnych spółek i podaje je jedynie dla segmentów - odzieżowego i jubilerskiego.

Są różne praktyki rynkowe, grupa wybrała taką metodę. Ja nie mam do tego zastrzeżeń, a pokazujemy dzięki temu, że potencjał grupy jest duży, a oferta szeroka - od segmentu premium po dostępny dla szerszej grupy odbiorców. My kierujemy swoją ofertę do kobiet dobrze zarabiających z największych miast ale także z ich okolicy. Mają wyrobiony gust, są wyedukowane. Wiedzą czego chcą co dla nas jest oczywiście dużym wyzwaniem.

Sygnalizowana jest od jakiegoś czasu możliwość giełdowego debiutu Deni Cler. Czy jest to faktycznie możliwe?

Takie prace były prowadzone w przeszłości, jeszcze gdy Deni Cler należało do W.Kruk, przed przejęciem przez Vistulę. Teraz do rozważania takiej możliwości wrócił obecny właściciel marki. To jest dowód na to, że nasze możliwości rozwojowe są bardzo duże. Deni Cler jest na rynku już od ponad 20 lat i ma ogromny potencjał. Jest niezwykle mocno rozpoznawalna. Gdyby doszło do giełdowego debiutu spółki to niewątpliwie byłby to sukces.

Jeśli do tego dojdzie środki trafią na dalszy organiczny rozwój, czy może wrócicie do nowych projektów. Wiele lat temu wystartowała druga marka Mia Piu, skierowana do młodszych kobiet. Jednak moment nie był najlepszy i została zlikwidowana.

Ruszyły wtedy cztery sklepy, ale po ok 1,5 roku projekt został zamknięty. Na to złożyło się wiele czynników,ale przede wszystkim postawiono na markę Deni Cler. Możliwości wydania środków z debiutu jest sporo. Wprowadzanie nowych marek,sklepy typu concept storey z multi-brandowa ofertą to opcje, na które jest miejsce na rynku.jest opcją, jest na to miejsce. Obserwujemy rynek, konkurencję i uwzględniamy sytuację panującą na rynku w naszych planach rozwoju.

Kilka lat temu był też plan otwierania sklepów na Ukrainie czy w Rosji. Do tego planu też możecie wrócić?

Jest to kierunek do rozważenia. Na wschodzie jesteśmy już obecni w sklepach multibrandowych, własnych jeszcze nie mamy. Na razie przy tym modelu pozostaniemy.

Wśród kobiet wpływowych tak w biznesie jak i polityce Deni Cler zawsze była popularna. Jednak nasz rynek się otwiera, wchodzą kolejne zachodnie marki doskonale znane. Czy to dla was zagrożenie?

Jeśli konkurencja jest mocna, my też musimy być coraz lepsi. Oczywiście wchodzenie do Polski marek międzynarodowych jest wyzwaniem, wiele od lat jest już u nas obecnych. Jak obserwujemy że w ciągu trzech ostatnich lat pojawiają się na polskim rynku zupełnie nowe marki, które są bardzo dobrze przyjmowane. Tym segmentem rządzi oferta, jeśli jest dobra to jest szansa na rozwój, niezależnie od planów konkurencji

Jak choćby La Mania, założona przez Joanna Przetakiewicz, partnerkę Jana Kulczyka? Jednak choćby Hexeline, kiedyś bardzo mocny mam wrażenie, że teraz jest znacznie mniej widoczny.

Hexeline ma strategie stabilnego rozwoju, rośnie organicznie. Ma swoje miejsce na rynku. Debiut La Manii jest na pewno wielkim sukcesem, w krótkim czasie powstała marka z bardzo pozytywnym odbiorem na rynku. Oby takich debiutów było więcej.

Czy Pani zdaniem kobiet na wysokich stanowiskach w biznesie jest za mało i wypadałoby wprowadzić jak w Norwegii ustawowe, obowiązkowe kwoty, ile kobiet np. w zarządach musi zasiadać?

Każdy kraj ma swoją specyfikę, sposób funkcjonowania, zasady komunikacji. Pracując w międzynarodowych korporacjach sporo się tego nauczyłam. Norwegia jest bardzo specyficzna, nas cieszy coś zupełnie innego niż Norwegów, inaczej wyrażamy radość czy niezadowolenie. Dlatego pewne rozwiązania trudno jest przenosić wprost. Kobiety na pewno trzeba wspierać, powinny razem działać. Jednak uważam, że kobiety mogą się same świetnie dają sobie radę, a sukces czy awans nie ma płci. Każdy kto ma osobowość i kompetencje może zrobić karierę, tylko musi tego chcieć. Znam wiele osób, tak kobiet jak i mężczyzn, które w pewnym momencie odpuściły. Mieli inne priorytety w życiu. Statystyki pokazują jednak, że kobiety mniej zarabiają, jest ich mniej na wysokich stanowiskach, choć stanowią większość absolwentów wyższych uczelni, otwierają własne firmy. Może to jest droga ich rozwoju i kariery, a nie wielkie korporacje?

Jednak gdy ustawa parytetowa była dyskutowana pojawiło się wiele cierpkich komentarzy, że teraz promujemy nijakość, bo trzeba będzie na siłę wprowadzać kobiety na listy wyborcze.

To pokazuje, że trzeba o tym rozmawiać. To ciągle ciemna strona tej dyskusji. Taka ustawa wiąże się na pewno ze zmianami kulturowymi, dlatego pewnego typu opinie przynajmniej na początku mnie nie zdziwiły, choć są krzywdzące.

Czy Pani udziela się w organizacjach, promujących właśnie większy udział kobiet w biznesie czy polityce?

Dotychczas skupiałam się na pracy zawodowej, ale na ile mi czas pozwalał, wspierałam różne projekty. To bardzo dobrze, że powstał Kongres Kobiet. W sposób publiczny dał wyraz wielu oczekiwaniom czy dyskusjom, pojawiającym się także w mediach. Myślę o możliwościach zaangażowania się w jego prace.

Czy w umowie ma Pani zapisany obowiązek noszenia ubrań tylko kolekcji Deni Cler?

Sama się do tego zobowiązuję. Tak jak konto powinniśmy mieć w banku, w którym pracujemy, czy pić kawę marki produkowanej przez naszą firmę tak z ubraniami jest podobnie. Z przekonania, a nie z musu. Kolekcje tej firmy zawsze bardzo mi się podobały, są stylowe i eleganckie.

Czy Polacy chcą kupować towary z wyższej półki? Może wolą jednak kupować choćby ubrania taniej i dzięki temu częściej, nie zwracając takiej uwagi na jakość?

Rynek na pewno ma potencjał, statystyki pokazują, że przybywa marek międzynarodowych, jakie do Polski wchodzą. Z naszych doświadczeń wynika, że jeśli produkt jest naprawdę dobrej jakości to znajdzie się na niego klient. Polki chcą wyglądać dobrze, rozpoznają gatunki tkanin. My sprowadzamy wysokiej jakości materiały z Włoch i nasze klientki to doceniają. Mamy klientki, które potrafią podczas jednej wizyty w sklepie zamówić ubrania na cały sezon.

Jest Pani osobą bardzo znaną, wręcz ściganą przez fotografów z prasy kolorowej. Życia to na pewno nie ułatwia, ale czy można się do tego przyzwyczaić?

Nie mogę się do tego przyzwyczaić. Normalnie funkcjonuję, ale to zainteresowanie zaskakuje. Nie pozwalam, żeby zdominowało życie. Mimo utrudnień jakie się z tym wiążą trzeba robić swoje.

Publikacje prasowe na Pani temat, także o rzekomych kulisach odejścia z Pekao, pisano o aferze. Czy to już sprawa zamknięta? Czy rozważa Pani jakieś kroki prawne w tej kwestii przeciwko choćby wydawcom gazet?

Wszystko biorę pod uwagę i analizuję. Jestem za tym, żeby doprowadzać sprawy do końca.

Przed przejściem do Deni Cler pracowała Pani wiele lat w bankach. Ciężko było się przestawić na zupełnie inną skalę działalności jak i kompletnie odmienny produkt?

Co parę lat zmieniam dosyć znacząco przebieg swojej kariery zawodowej. Pierwsze osiem lat przepracowałam w branży FMCG, kolejne dziewięć w sektorze bankowym. Teraz wchodzę w modę. Zarządzanie rachunkiem zysków i strat wszędzie wygląda tak samo, prawa rynkowe także, a najważniejszy jest klient bez względu na rynek. To świetna branża, dostałam duże wsparcie i bardzo pozytywnie mnie przyjęto. W niemal każdej rozmowie można sprzedawać swój produkt. Cały czas to robię, spotykając się z partnerami biznesowymi, mediami, klientami. Środowisko jest zupełnie inne, podobnie jak komunikowanie się, szybkość działania, różnic jest sporo. Jednak im więcej ma się doświadczenia tym chyba łatwiej można dostosować się do nowego środowiska i znaleźć też plusy tej inności. Sama dzięki temu zyskuję dodatkową motywację do działania.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację