Nie będziemy rozparcelowywać kopalń Kompanii Węglowej

Z nową prezes Kompanii Węglowej, największej spółki górniczej w Unii Europejskiej, Joanną Strzelec-Łobodzińską, rozmawia Karolina Baca

Publikacja: 13.06.2011 02:04

Nie będziemy rozparcelowywać kopalń Kompanii Węglowej

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Rz: Jest pani pierwszą kobietą, która stanęła na czele polskiej spółki węglowej. I chyba pierwszą na świecie. A górnicy zawsze mówią, iż „baba w górnictwie to pech". Jak na start w konkursie zareagowała pani rodzina?

Ona nie rozpatruje tego w takich kategoriach. I ja też nie. Dla mnie nie ma czegoś takiego, jak męski zawód, nie widzę i nie lubię takich podziałów. Byłam prezesem Tauronu, a energetyka też nie jest jakoś szczególnie sfeminizowana. Jak jest trudny temat, to trudno jest zarówno wtedy, gdy się jest kobietą, jak i mężczyzną. Gdy byłam wiceministrem gospodarki i brałam udział w obradach zespołu trójstronnego ds. bezpieczeństwa socjalnego górników, uprzedzano mnie, że są tam przecież praktycznie sami panowie i przestrzegano mnie, że mogą padać słowa, dyplomatycznie mówiąc, obraźliwe. I zapewniam, że przez te wszystkie lata nigdy one nie padły, choć dyskusje, gdy spotykają się ministrowie, szefowie spółek i związkowcy, są przecież bardzo ostre. Ale nie rażące. Poza tym w zarządzie mam przecież wsparcie innej kobiety, czyli wiceprezes ds. finansów, pani Ewy Malek-Piotrowskiej.

Nie będziemy rozparcelowywać kopalń Kompanii  Węglowej

Czemu zdecydowała się pani jednak na tak trudną spółkę, jaką jest Kompania Węglowa, która przecież wciąż spłaca zobowiązania spółek, z których została stworzona w 2003 r.?

Bo w pozostałych spółkach są prezesi (śmiech). A tak poważnie. W Kompanii był konkurs na nowy zarząd. Po trzech latach spędzonych w Warszawie i w resorcie gospodarki stwierdziłam, że czas najwyższy wrócić do domu. Przecież jestem ze Śląska. Poza tym uznałam, że spojrzenie z zewnątrz osoby niebędącej górnikiem mam i może się ono tej właśnie spółce przydać. Ja zawsze pracowałam w dużych i ciężkich spółkach, czy to w Południowym Koncernie Energetycznym, czy potem w Tauronie.

Czy w takim razie myśli pani, że część modelu zarządzania Tauronem można przenieść do Kompanii?

Wydaje mi się, że pewne rzeczy są tu możliwe.

Podstawą będzie jednak zmiana organizacyjna działania spółki.

Ma pani na myśli likwidację czterech centrów wydobywczych, w których skupionych jest 15 kopalń?

Dokładnie tak. Nie chcę krytykować twórców tego pomysłu, bo to były inne czasy. Ale teraz mamy mniej kopalń i chciałabym, żeby mogły mieć one pewną samodzielność. Nie chodzi przecież o to, by zarząd Kompanii podejmował 3 tysiące uchwał rocznie (a średnio tyle właśnie podejmuje), bo niektóre procedury są zbędne.

Skoro w każdej kopalni za tak wiele rzeczy jest odpowiedzialny kierownik ruchu zakładu, to moim zdaniem musi być on także wyposażony w odpowiednie narzędzia decyzyjne.

Zarząd zaczął pracę dopiero w minionym tygodniu. Kiedy można się spodziewać waszej strategii?

Dajemy sobie czas tak do lipca – sierpnia. Do tego momentu chcemy sformułować kilka najważniejszych, powiedziałabym nawet strategicznych wyzwań dla spółki. Potem, oczywiście, będą one musiały zostać zaakceptowane przez radę nadzorczą i właściciela. Ale już bierzemy się do pracy.

Kopalnia Bolesław Śmiały, która w tym roku miała trafić do Tauronu, jednak do niego nie trafi. Grupa poinformowała o tym w piątek. Kompania miała stać się po tej transakcji udziałowcem drugiej co do wielkości w kraju grupy energetycznej, tymczasem Tauron informuje, że chcecie sprzedać udziały w Południowym Koncernie Węglowym z jego grupy, którego jesteście współwłaścicielem.

Dokonamy pełnego przeglądu spółek naszej firmy i podzielimy je na grupy. Pierwsze związane będą z naszym core biznesem. Drugie pomocniczymi. Trzecie to te, które nie służą naszej podstawowej działalności i celem będzie wyjście z nich. Jednak Bolesława Śmiałego nie widzę w tej ostatniej grupie. Jeśli mamy w planie zwiększanie wydobycia z obecnych ok. 40 mln ton węgla rocznie, to oddawanie komukolwiek jakiejkolwiek kopalni nie jest najlepszym pomysłem.

Jastrzębska Spółka Węglowa, która za chwilę zadebiutuje na giełdzie, nie ukrywa, że ma ochotę na przejęcia. Prezes Jarosław Zagórowski pytany przez nas o waszą kopalnię Knurów-Szczygłowice, gdzie jest węgiel koksowy, powiedział, że jest ona interesująca.

Nie będziemy rozparcelowywać kopalń Kompanii Węglowej.

Jako wiceminister brała pani udział w planie połączenia Węglokoksu, eksportera węgla, i Katowickiego Holdingu Węglowego. Ale z tego mariażu nic nie będzie, nasze wcześniejsze informacje potwierdził już oficjalnie wicepremier Waldemar Pawlak. Czy w takim razie można myśleć o ewentualnej współpracy Kompanii i Węglokoksu?

Rzeczywiście, tamta fuzja wydawała się już prawie pewna, ale nie można robić niczego na siłę. Naszą współpracę z Węglokoksem uważam za możliwą i realną. Oni mają pieniądze, my potrzeby inwestycyjne. Gdyby na przykład Węglokoks chciał zainwestować jakąś sumę w którąś z naszych kopalń, co pozwoliłoby jej na zwiększenie produkcji, to spłatą zobowiązania byłby wtedy nasz węgiel, który Węglokoks wysyłałby na eksport. Przecież to właśnie Kompania Węglowa dostarcza najwięcej surowca do zagranicznej sprzedaży. A ja wielokrotnie powtarzałam, że Węglokoks potrzebuje właśnie zaplecza produkcyjnego i wydaje mi się, że takie rozwiązanie byłoby sensowne.

Ale myślicie też o giełdzie?

Kompania, jak pani wcześniej zauważyła, nadal spłaca zobowiązania spółek, z których ją utworzono. A to przecież obniża jej wartość. Tyle że ja nie chciałabym, żeby traktowano nas jako drugą ligę. Uważam, że można jednocześnie spłacać długi i czynić pewne przygotowania do wejścia na giełdę. Tyle że ja patrzę teraz na to jako prezes, ale ostateczne słowo należy tu do właściciela. Jeśli wskaże on, że potrzebne jest zintensyfikowanie przygotowań do debiutu, to to zrobimy. Jednak ja widzę to tak, że wcześniej chcielibyśmy przekonać banki i fundusze do nowego spojrzenia na branżę górniczą. Pokazać, że nasze wyniki rosną i że nie ma eskalacji niepotrzebnych kosztów. Wtedy moglibyśmy otrzymać kredyty na nasze planowane inwestycje, które przecież wynoszą ok. 1 mld zł rocznie. Zresztą zmiana finansowania naszych projektów to także jedno z moich założeń.

Czyli giełda za jakieś pięć lat? Czy może jednak na koniec pani kadencji, w 2013 roku?

Pięć lat to już naprawdę bardzo realny termin. Jednak ja mam nadzieję, że być może rzeczywiście wprowadzę Kompanię na giełdę. Pamiętajmy, że jeśli nie uda nam się uzyskać kredytów bankowych, to właśnie giełda będzie sposobem na pozyskanie środków na inwestycje. Oczywiście trzeba wtedy pamiętać, że musiałby to być inny debiut niż JSW, czyli z podwyższeniem kapitału i pozyskaniem środków nie tylko dla Skarbu Państwa, ale i dla spółki.

—rozmawiała Karolina Baca

CV

Joanna Strzelec-Łobodzińska została wybrana na prezesa Kompanii Węglowej 6 czerwca, obowiązki objęła 7 czerwca. Jest pierwszą kobietą, która stoi na czele spółki węglowej. Urodzona w 1955 r. w Sosnowcu, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Pracowała m.in. w spółkach Polskie Sieci Elektroenergetyczne i Elektrownia Jaworzno III. W latach 2006 – 2008 była prezesem Tauronu. Jesienią 2008 r. została wiceministrem gospodarki ds. górnictwa i energetyki. By móc szefować Kompanii Węglowej, oprócz dymisji (złożona 23 maja) potrzebowała specjalnej zgody premiera na skrócenie rocznej karencji dla urzędników administracji publicznej na szefowanie spółkom Skarbu Państwa wcześniej danej osobie podległym. Zgodę tę dostała 31 maja.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację