Rz: Jaki wpływ na sytuację finansową Unii Europejskiej, a w szczególności politykę regionalną, ma obecna sytuacja Grecji?
Nie ma żadnych obaw, że fundusze przeznaczone dla innych krajów mogłyby ucierpieć. Dla każdego z państw mamy budżet, który służy do finansowania konkretnych projektów. Kryterium ich wyboru to jakość. W Grecji miewaliśmy kłopoty z wykorzystaniem pieniędzy przeznaczonych dla tego kraju, ale dotychczas Grecja potrafiła sobie z nimi radzić i w zasadzie nie traciła środków europejskich. Jeśli chodzi o fundusze strukturalne, to, niestety, obecnie problem jest w tym, że nie mamy projektów, na które można by wydać unijne pieniądze. Grecka administracja nie jest w stanie tych projektów realizować.
Czy można Grekom w tym pomóc, bo przecież UE, pomagając Grecji, pomaga także sobie?
Rzeczywiście jest tak jak w rodzinie. Jeśli ktoś ma kłopoty reszta powinna mu pomóc. Największym wyzwaniem jest poprawa ram prawnych, w niektórych dziedzinach, np. w przypadku podatków płaconych przez przedsiębiorstwa, a także nakłonienie Grecji, aby przejęła już gotowe rozwiązania unijne. Premier Grecji, Georgios Papandreu w liście do przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jose Manuela Barroso obiecał, że nowe ustawy znajdą się w parlamencie na szybkiej ścieżce legislacyjnej i najpóźniej jesienią te problemy zostaną rozwiązane. Potem trzeba będzie usiąść i ocenić region po regionie, jakie tam są możliwości, są już tam nasi eksperci. Jak na razie każdy z regionów chce zarabiać na turystyce, a to za mało.
Wiemy dzisiaj, że regiony, w których zastosowano model klastrowy mają się lepiej od innych. Koncepcja klastrowa może okazać się właściwą także dla Grecji. Z kolei północna część tego kraju obfituje w drewno, które można wykorzystać do celów przemysłowych. Więc może to jest nowa szansa.