Rządowy antyrozwojowy parasol ochronny

Firmy z udziałem państwa wciąż nie pozbyły się fatalnego bagażu socjalistycznego dziedzictwa – pisze wiceprzewodniczący rady nadzorczej PGE

Publikacja: 12.09.2011 01:26

Red

Dla okresu przejścia od socjalizmu do demokracji rynkowej, w warunkach braku tradycji przyzwoitego biznesu, instytucjonalnych gwarancji praw własności i przejrzystych rozwiązań z zakresu corporate governance, charakterystyczne było zjawisko, które prof. Jadwiga Staniszkis nazwała i spopularyzowała jako kapitalizm polityczny.

Rozumie się pod tym pojęciem czerpanie przez polityków i ludzi władzy różnorodnych korzyści (rent politycznych), zarówno indywidualnych, jak i grupowych, z istnienia przedsiębiorstw państwowych, szczególnie tych, które podlegały przekształceniom własnościowym. Te korzyści – uzyskiwane w końcu lat 80. przez funkcjonariuszy ancien régime (uwłaszczenie nomenklatury), a w pierwszej połowie lat 90. przez niektórych reprezentantów nowej władzy – albo przekładały się wprost na formowanie prywatnego kapitału finansowego, albo polegały na zagwarantowaniu sobie uprzywilejowanych w stosunku do reszty obywateli warunków życia.

Niezależnie od strat dla poszczególnych przedsiębiorstw państwowych prawdziwe zło kapitalizmu politycznego (a potem kapitalizmu sektora publicznego, w którym już nie tylko sfera przedsiębiorstw, ale i sfera usług publicznych stawała się „łupem politycznym") leżało w sferze społecznej. Nieuzasadnione przywileje, szczególnie związane z wykonywaniem funkcji politycznych i administracyjnych, mają katastrofalny wpływ na ład obywatelski. Podważają zaufanie do państwa i pomniejszają energię społeczną.

Wygasanie kapitalizmu politycznego

Od początku lat 2000. w Polsce następowało powolne cywilizowanie relacji polityka – gospodarka, odchodzenie od niedobrej spuścizny ustroju socjalistycznego, w którym „władza mogła wszystko". Było to głównie skutkiem postępującej prywatyzacji i w konsekwencji kurczenia się domeny państwowej.

Związki zawodowe, wykorzystują klasę polityczną, rządzących, do uzyskiwania indywidualnych i grupowych korzyści oraz przywilejów

Pozytywnie oddziaływało także wchodzenie kapitału zagranicznego wraz z bagażem sprawdzonych przez dziesiątki lat „dobrych praktyk" w obszarze corporate governance i ogólnie – internacjonalizacja polskich przedsiębiorstw. Można również wskazać na pewne konkretne fakty zmieniające in plus sytuację w tym zakresie. Chodzi tu m.in. o:

? zmiany prawne związane z wprowadzeniem ustawy o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi (marzec 2000 r.) oraz ustawy o dostępie do informacji publicznej (wrzesień 2001 r.),

? przyjęcie przez Ministerstwo Skarbu Państwa „zasad OECD corporate governance" jako „miękkiego prawa" nadzoru właścicielskiego zalecanego do stosowania w spółkach z udziałem Skarbu Państwa i wydawanie na tej podstawie kolejnych zarządzeń ministra SP (po raz pierwszy w kwietniu 2004 r.),

? wprowadzenie przez ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada – po raz pierwszy po 18 latach przemian ustrojowych – konkursowego postępowania kwalifikacyjnego na stanowiska członków rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa (grudzień 2007 r.), a ostatnio także na stanowiska w zarządach największych spółek.

Mimo tych pozytywnych zmian zbyt optymistyczne byłoby stwierdzenie, że po ponad 20 latach od zmiany ustrojowej problem nie istnieje. Nadal szefowie największych przedsiębiorstw z udziałem państwa zmieniają się w rytm zmian gabinetów rządowych, a politycy najróżniejszych szczebli próbują załatwiać pracę dla swoich protegowanych w państwowych czy komunalnych spółkach.

Kapitalizm polityczny w drugą stronę

Od końca lat 90. ubiegłego wieku, od czasu rządów Jerzego Buzka, pojawiło się nowe, podobne i równie groźne zjawisko, które można nazwać kapitalizmem politycznym á rebours. O ile w klasycznym kapitalizmie politycznym ludzie władzy czerpali nieuzasadnione korzyści z domeny państwowej, o tyle w kapitalizmie politycznym á rebours jest poniekąd odwrotnie.

Wielkie i ważne spółki państwowe w całości, a szczególnie działające w nich roszczeniowe związki zawodowe, wykorzystują klasę polityczną, rządzących, do uzyskiwania indywidualnych i grupowych korzyści oraz przywilejów drastycznie zakłócających zarówno sprawiedliwość społeczną, jak i porządek konkurencyjnej gospodarki rynkowej, ład korporacyjny w gospodarce.

To zjawisko ma dwa odrębne aspekty. Pierwszy to olbrzymie korzyści i przywileje pracownicze w przedsiębiorstwach państwowych, które wynikają głównie z układów zbiorowych, lekką ręką żyrowanych w przeszłości przez polityków. Ich dodatkowe koszty, a więc utracone korzyści budżetowe, można szacować na dziesiątki miliardów złotych w ostatnim dziesięcioleciu. Składają się na nie wieloletnie gwarancje zatrudnienia dawane przed prywatyzacją (i w warunkach już istniejących ewidentnych przerostów zatrudnienia!), ponadrynkowe wynagrodzenia i dodatkowe świadczenia (węgiel, energia elektryczna) dla dziesiątków tysięcy pracowników, szczególny system emerytalny (w przypadku górnictwa). Wchodzą tu także ekonomiczne konsekwencje braku koniecznych działań restrukturyzacyjnych wobec nieprzezwyciężalnych sprzeciwów ze strony załóg pracowniczych. Wszystko to źle rokuje potencjalnym polskim czempionom.

Drugi aspekt to szczególne korzyści i przywileje udzielane przez polityków określonym przedsiębiorstwom i branżom, zawsze kosztem konsumentów i ograniczania konkurencji. Jeśli są one dawane świadomie, tak jak w przypadku PGE i programu atomowego, to jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy rządzący z politycznych powodów sprzyjają tego rodzaju roszczeniom czy wymuszeniom ze strony przedsiębiorstw, albo im nie przeciwdziałają. Swoisty rządowy czy polityczny parasol ochronny nad niektórymi spółkami jest w naturalny sposób antyrozwojowy, obniża ich zdolność do konkurowania na krajowych i europejskich rynkach.

W tym obszarze mieści się wymuszanie na państwie przez państwowe przedsiębiorstwo Poczta Polska utrzymywania monopolu na dostarczanie przesyłek listowych, mimo że odbywa się to kosztem wysokiej ceny i niskiej jakości usług, z których korzysta większość obywateli. Restrukturyzacja Polskich Kolei Państwowych idzie jak po grudzie i to bynajmniej nie z powodu braku pomysłów czy kapitału, lecz – w przeważającym stopniu – z powodu ustępliwości polityków wobec nieracjonalnego oporu kolejarskich związków zawodowych. Przecież to górnicy sześć lat temu zdemolowali polski system emerytalny – ówczesny słaby rząd uległ, nie dał sobie rady z presją o charakterze, można powiedzieć, siłowym i od tego zaczęło się rozmontowywanie systemu.

Przenoszenie na polski grunt najlepszych rozwiązań w zakresie wykonywania przez państwo praw własności nie jest proste

Badania empiryczne J. Hellmana i innych (2003) przynoszą interesujące informacje w tym zakresie. Autorzy ci ustalili, że we wszystkich krajach postsocjalistycznych wielkie, niesprywatyzowane przedsiębiorstwa państwowe dużo częściej niż to się powszechnie sądzi wywierają wpływ na polityków w celu zakłócania procesu ustawodawczego i wprowadzania różnorodnych przepisów prawa w swoim własnym, partykularnym interesie. Odbywa się to oczywiście zawsze ze stratą innych uczestników rynku, w tym konsumentów. W ten sposób uniwersalne prawa własności są zastępowane „ochroną zindywidualizowaną", a „nierówność wpływów" staje się ugruntowana instytucjonalnie. Generalnie można mówić o przerzucaniu kosztów impossybilizmu czy braku odwagi państwowego właściciela na całe społeczeństwo.

Srebra rodowe jak zasłony dymne

Tezy o „srebrach rodowych", które powinny pozostać w rękach państwa, i o strategicznych interesach realizowanych poprzez utrzymanie własności państwowej niektórych przedsiębiorstw, okazują się zwykle zasłonami dymnymi, za którymi kryją się określone, partykularne interesy.

O ile w pierwszych latach po rozpoczęciu przemian ustrojowych były to przede wszystkim interesy konkretnych ludzi władzy i administracji, tyle obecnie coraz większego znaczenia nabierają interesy grup branżowych, kierownictw i załóg przedsiębiorstw państwowych, które pod opiekuńczymi skrzydłami polityków uzyskują warunki pracy i płacy znacząco lepsze niż byłoby to możliwe w przypadku rynkowej konkurencji. Niepodejmowanie obecnie głębokich działań restrukturyzacyjnych, pewien rodzaj wymuszonego paternalizmu państwa wobec przedsiębiorstw państwowych, niewątpliwie wywoła w przyszłości olbrzymie zagrożenie dla przetrwania tych przedsiębiorstw na coraz bardziej konkurencyjnym rynku.

Nie można zapominać, że tolerowanie istnienia kapitalizmu politycznego á rebours – podobnie jak zwykłego kapitalizmu politycznego – w długim okresie wpływa destrukcyjnie na stosunek obywateli do państwa, budzi sprzeciw i frustrację społeczną. Wszelkie działania protekcjonistyczne, pogłębiające bądź nawet tylko utrwalające nieuzasadnione przywileje, skutkujące uznaniowymi korzyściami dla wybranych, kosztem ogółu społeczeństwa, wymagają napiętnowania. I to niezależnie od tego, czy ich źródłem jest lobbing prywatnej branży tytoniowej lub hazardowej, czy też kapitalizm polityczny á rebours ze strony spółek Skarbu Państwa.

Wydaje się, że korzystne zmiany w obszarze relacji państwo – przedsiębiorstwa państwowe – przynajmniej w odniesieniu do największych i najważniejszych spółek – może przynieść wprowadzenie propozycji Rady Gospodarczej przy Premierze zawartych w nowej ustawie o nadzorze właścicielskim państwa, która jednak utknęła w trybach biurokracji. Nie wolno przy tym zapominać, że przenoszenie na grunt polski nawet najlepszych rozwiązań zachodnich (np. norweskich, jak w tym przypadku) w zakresie wykonywania przez państwo praw własności nie jest proste.

Przedsiębiorstwa państwowe w Europie Zachodniej zawsze funkcjonowały w rynkowym, kapitalistycznym otoczeniu, a tamtejsza administracja przez dziesiątki lat doskonaliła zasady dobrego rządzenia. W Polsce przedsiębiorstwa państwowe wciąż niepozbyły się do końca fatalnego bagażu socjalistycznego dziedzictwa, a mentalność niektórych ludzi władzy często zakorzeniona jest jeszcze w fałszywych pryncypiach poprzedniego ustroju. Chyba musi minąć 40 lat...

Autor jest profesorem ekonomii w UMCS w Lublinie, od trzech lat wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej

Tytuł pochodzi od redakcji

Dla okresu przejścia od socjalizmu do demokracji rynkowej, w warunkach braku tradycji przyzwoitego biznesu, instytucjonalnych gwarancji praw własności i przejrzystych rozwiązań z zakresu corporate governance, charakterystyczne było zjawisko, które prof. Jadwiga Staniszkis nazwała i spopularyzowała jako kapitalizm polityczny.

Rozumie się pod tym pojęciem czerpanie przez polityków i ludzi władzy różnorodnych korzyści (rent politycznych), zarówno indywidualnych, jak i grupowych, z istnienia przedsiębiorstw państwowych, szczególnie tych, które podlegały przekształceniom własnościowym. Te korzyści – uzyskiwane w końcu lat 80. przez funkcjonariuszy ancien régime (uwłaszczenie nomenklatury), a w pierwszej połowie lat 90. przez niektórych reprezentantów nowej władzy – albo przekładały się wprost na formowanie prywatnego kapitału finansowego, albo polegały na zagwarantowaniu sobie uprzywilejowanych w stosunku do reszty obywateli warunków życia.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację