Dla okresu przejścia od socjalizmu do demokracji rynkowej, w warunkach braku tradycji przyzwoitego biznesu, instytucjonalnych gwarancji praw własności i przejrzystych rozwiązań z zakresu corporate governance, charakterystyczne było zjawisko, które prof. Jadwiga Staniszkis nazwała i spopularyzowała jako kapitalizm polityczny.
Rozumie się pod tym pojęciem czerpanie przez polityków i ludzi władzy różnorodnych korzyści (rent politycznych), zarówno indywidualnych, jak i grupowych, z istnienia przedsiębiorstw państwowych, szczególnie tych, które podlegały przekształceniom własnościowym. Te korzyści – uzyskiwane w końcu lat 80. przez funkcjonariuszy ancien régime (uwłaszczenie nomenklatury), a w pierwszej połowie lat 90. przez niektórych reprezentantów nowej władzy – albo przekładały się wprost na formowanie prywatnego kapitału finansowego, albo polegały na zagwarantowaniu sobie uprzywilejowanych w stosunku do reszty obywateli warunków życia.
Niezależnie od strat dla poszczególnych przedsiębiorstw państwowych prawdziwe zło kapitalizmu politycznego (a potem kapitalizmu sektora publicznego, w którym już nie tylko sfera przedsiębiorstw, ale i sfera usług publicznych stawała się „łupem politycznym") leżało w sferze społecznej. Nieuzasadnione przywileje, szczególnie związane z wykonywaniem funkcji politycznych i administracyjnych, mają katastrofalny wpływ na ład obywatelski. Podważają zaufanie do państwa i pomniejszają energię społeczną.
Wygasanie kapitalizmu politycznego
Od początku lat 2000. w Polsce następowało powolne cywilizowanie relacji polityka – gospodarka, odchodzenie od niedobrej spuścizny ustroju socjalistycznego, w którym „władza mogła wszystko". Było to głównie skutkiem postępującej prywatyzacji i w konsekwencji kurczenia się domeny państwowej.
Związki zawodowe, wykorzystują klasę polityczną, rządzących, do uzyskiwania indywidualnych i grupowych korzyści oraz przywilejów