Podatku — warto dodać — który jego rząd zniósł trzy lata temu. I dotychczas kategorycznie wykluczał możliwość jego powrotu.
Hiszpanie dość spokojnie przyjęli już wydłużenie wieku emerytalnego. Urzędnicy państwowi zgrzytali zębami, ale zgodzili się na drastyczne cięcia zarobków. Zmieniły się warunki, jakie muszą spełnić bezrobotni, aby otrzymywać zasiłek. To wszystko pozwala spełnić Hiszpanom obietnicy naprawy finansów publicznych i konsekwentne zmniejszanie deficytu, który spadnie z 9 proc. PKB rok temu do 6 proc w 2011.
A premier Jose Luis Zapatero może mieć jeszcze jedną satysfakcję. Bolesne cięcia niezbędne dla ratowania gospodarki, wprowadził na kilka zaledwie miesięcy własnej kadencji. Najdotkliwsze decyzje i bynajmniej nie bogatek od bogatych tu chodzi, jednak dopiero czekają na wprowadzenie w życie. I najprawdopodobniej będzie to robiła opozycja.
Inna sprawa, że opodatkowanie najbogatszych zawsze jest mile widziane przez resztę społeczeństwa, tym bardziej, że hiszpańscy krezusi nie zachowali się ani tak jak Warren Buffett, ani jak Francuzi, którzy sami domagali się wyższych podatków na swoje fortuny. W tej sytuacji decyzja Zapatero może się Partii Socjalistycznej opłacić. Partii, ale nie premierowi, bo sam już nie zamierza ubiegać się o reelekcję.