Czas na ocenę expose

Oczekiwane z niecierpliwością i nadzieją exposé Donalda Tuska mamy za sobą. Przyszedł czas na oceny oraz stawianie pytań dotyczących propozycji zawartych w wystąpieniu premiera

Publikacja: 21.11.2011 01:01

Czas na ocenę expose

Foto: Rzeczpospolita, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Red

To, co się znalazło w expose stanowi pewne zaskoczenie dla komentatorów, którzy w większości nie oczekiwali zbyt radykalnych propozycji reform. Dokonując oceny tego, co powiedział premier, należy niewątpliwie pochwalić za śmiałość i dalekosiężne, pozytywne skutki proponowanych rozwiązań. Expose skłania także do sformułowania pewnych wątpliwości dotyczących nie tyle przedstawionych propozycji, ile ich wykonalności.

Wystąpienie zostało poświęcone praktycznie wyłącznie kwestiom gospodarczym. Znalazła się w nim nie tylko rzeczowa ocena zagrożeń stojących przed polską gospodarką, ale także zarysowany został program działań, które należy podjąć, aby zagrożenia te się nie urzeczywistniły. Zaproponowane przez premiera działania mają wyraźnie zarysowaną perspektywę krótko i długookresową.

W krótkim okresie najważniejszym zadaniem jest zredukowanie deficytu sektora finansów publicznych w 2012 roku do 3 proc. PKB. Do działań, które mają umożliwić osiągnięcie tego celu, należy przede wszystkim zaliczyć podniesienie składki rentowej, w części płaconej przez pracodawców, o 2 punkty procentowe, zlikwidowanie ulgi internetowej oraz racjonalizację wydatków o charakterze socjalnym, które powinny także przynieść pewne oszczędności.

Niewykorzystanie obecnych warunków byłoby historycznym błędem premiera i koalicji

Pozytywnym aspektem proponowanych rozwiązań jest to, że nie powinny spowodować ograniczenia popytu wewnętrznego. Przesunięcie środków wydatkowanych z budżetu na rzecz rodzin biedniejszych stwarza niemal pełną gwarancję, że zostaną one w całości wydatkowane. Zwiększenie obciążeń z tytułu składki rentowej pracodawców nie powinno ograniczyć popytu, gdyż sytuacja finansowa sektora przedsiębiorstw jest wyjątkowa dobra, natomiast aktywność w sferze inwestycji jest niewielka i prawdopodob- nie w warunkach niższego tempa wzrostu PKB oraz niepewności co do rozwoju sytuacji gospodarczej w skali globalnej i w kraju, ulegnie dalszemu ograniczeniu.

Ta pozytywna ocena proponowanych działań musi jednak uwzględniać, że przedsięwzięcia te pozwolą zmniejszyć deficyt sektora finansów publicznych o 10, może 15 mld zł.

Wiele niewiadomych

Tymczasem konieczne oszczędności są znacznie większe, a ich wpływ na popyt będzie zapewne istotny. Ten fakt budzi wątpliwości, czy zakładane zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych jest realne. Ocena realności zmniejszenia go w roku 2012 do 3 proc. PKB jest niezwykle trudna. Nie wiemy dokładnie, jak ukształtuje się deficyt sektora w roku 2011. Jak wiadomo w roku 2010 wynosił 7,9 proc. PKB. Według ustawy budżetowej w roku 2011 deficyt powinien ukształtować się na poziomie 5,6 proc. PKB. Jeżeli jednak będzie wyższy, a według niektórych szacunków może ukształtować się na poziomie około 6,5 proc. PKB, to osiągnięcie zakładanego na rok 2012 deficytu byłoby raczej niemożliwe.

Oznaczałoby to bowiem, że w roku bieżącym deficyt sektora finansów publicznych zmniejszy się o około 1,5 pkt proc., natomiast w roku 2012 musiałby się zmniejszyć o 3-3,5 pkt proc., czyli o mniej więcej 50–55 mld zł, aby osiągnąć zakładany poziom. Nawet, jeżeli deficyt w roku bieżącym ukształtuje się na zakładanym poziomie 5,6 proc. PKB, to niezbędne byłoby jego zmniejszenie w roku przyszłym o 2,6 pkt proc., czyli w przybliżeniu o 40 mld zł. Czy jest to realne? Przedstawione przez premiera działania umożliwiające zmniejszenie tego deficytu, które mają być podjęte w roku 2012, są niewystarczające, aby cel ten osiągnąć. Praktycznie rzecz biorąc jedynym istotnym źródłem jest podwyższenie składki rentowej, które da w skali roku ok. 8 – 9 mld zł, a nie jak stwierdził premier 13 mld zł. Pozostałe, planowane w przyszłym roku  działania mają niewielkie znaczenie z punktu widzenia oszczędności budżetowych.

Przedstawione działania umożliwiające zmniejszenie deficytu, które mają być podjęte w roku 2012, są niewystarczające

Dla oceny realności planowanego zmniejszenia deficytu sektora finansów publicznych konieczne byłoby przeanalizowanie pozostałych jego elementów – funduszy celowych oraz finansów samorządowych. Niestety, w przemówieniu premiera brak było informacji, w jaki sposób ograniczony zostanie deficyt tych elementów sektora, które generują około 2/3 deficytu sektora finansów publicznych.

Kluczowe tempo wzrostu

Dokonując oceny realności tych założeń trzeba mieć także na uwadze, że rok bieżący będzie dobry, jeżeli chodzi o tempo wzrostu PKB, które osiągnie prawdopodobnie 4 proc., a może nieco więcej. Tymczasem najbardziej prawdopodobne rozważane także przez rząd tempo wzrostu w roku przyszłym wyniesie 2,5 proc., co w praktyce oznaczałoby, że zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych do zakładanego poziomu wymagałoby działań zwiększających dochody lub zmniejszających wydatki.

Zwiększenie dochodów to konieczność podniesienia podatków, co ze względów konstytucyjnych jest już raczej niemożliwe. Z kolei istotne ograniczenie wydatków, w większości sztywnych, również nie byłoby łatwe. Gdyby natomiast spełnił się najbardziej pesymistyczny, ale przecież mogący się urzeczywistnić wariant ministra Rostowskiego (spadek PKB o 1 proc.), to wtedy bez dramatycznych zmian budżetu centralnego, budżetów samorządowych oraz funduszy celowych bardziej prawdopodobne jest raczej zwiększenie deficytu, co grozi poważnymi trudnościami w pozyskaniu pieniędzy niezbędnych do jego sfinansowania oraz gwałtownym wzrostem kosztów tej operacji.

Do tych wątpliwości dotyczących skali proponowanego zmniejszenia deficytu sektora finansów publicznych można dodać jeszcze jedną uwagę o charakterze ogólnym. Relatywnie dobre wyniki polskiej gospodarki w okresie globalnej recesji były spowodowane stymulacją fiskalną o niespotykanej wcześniej skali. Pomiędzy rokiem 2007 a 2010 deficyt sektora finansów publicznych zwiększył się z 1,7 proc. PKB do 7,9 proc., czyli o około 65 mld zł. Dziś chcemy dokonać zmniejszenia tego deficytu w podobnej skali, co musi spowodować ograniczenie popytu wewnętrznego i zmniejszenie dynamiki PKB.

W warunkach niskiego tempa wzrostu gospodarczego realizacja programu zmniejszenia deficytu sektora publicznego będzie trudna, jeżeli w ogóle możliwa. Jest to chyba zasadniczy dziś dylemat polityki gospodarczej nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach realizujących programy oszczędności budżetowych. W wielu krajach wystąpiło swego rodzaju błędne koło – zmniejszenie deficytu wpływa negatywnie na tempo wzrostu PKB, co prowadzi do spadku dochodów i pogorszenia sytuacji fiskalnej.

Na marginesie można zauważyć, że w latach 2007–2010 grecki deficyt finansów publicznych zwiększył się z 5,1 do 9,3 proc. PKB (w roku 2009 było to ponad 13 proc.), a mimo to gospodarka wpadła w recesję, z której nie może się wydobyć. Niestety ani premier, ani minister finansów nie przedstawili przekonujących argumentów, które pozwoliłyby mieć pewność, że niebezpieczeństwo wystąpienia greckiego wariantu zostanie odsunięte.

Konieczna determinacja

Przedstawione przez premiera propozycje zmian długookresowych, które mają na celu trwałe zapewnienie bezpieczeństwa ekonomicznego kraju, niewątpliwie zasługują na pozytywną ocenę. Po raz pierwszy tak wyraźnie podjęte zostały zobowiązania zmian newralgicznych elementów systemu zabezpieczenia społecznego – zmian niezbędnych dla trwałego ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych, które od dawna były postulowane przez ekonomistów.

Wydłużenie i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, reforma emerytur mundurowych oraz KRUS, ograniczenie istniejących przywilejów emerytalnych niektórych grup zawodowych, niewątpliwie należy ocenić pozytywnie. Bez tych działań trwała poprawa stanu finansów państwa nie jest możliwa. Jak dotąd równie radykalne zmiany w tej dziedzinie z tak wysokiej trybuny nie były na dobrą sprawę nigdy proponowane.

Od obietnic przeprowadzenia nawet najbardziej pożądanych i godnych poparcia reform do ich wprowadzenia w życie prowadzi jednak długa i trudna droga. Istnieje zawsze obawa, że rządzącym nie wystarczy determinacji, zwłaszcza jeżeli uwzględnimy, że są to działania mające poważne konsekwencje społeczne i z pewnością nie zostaną przyjęte bez sprzeciwu.

Obietnice składane przez premierów przy okazji inauguracji nowej kadencji rządu nie należą do kategorii realizowanych w dużym stopniu. W expose wygłoszonym po poprzednich wyborach premier Tusk złożył niemal 200 propozycji. Badacze najnowszej historii Polski zapewne przedstawią ich szczegółowe rozliczenie. Już teraz można jednak stwierdzić, że zostały zrealizowane w niewielkim stopniu. Tym razem premier był bardziej powściągliwy. Liczba przedstawionych zamierzeń rządu jest znacznie krótsza, ale są to plany o bardzo dużym ciężarze gatunkowym i ich wprowadzenie będzie bardzo trudne. Możemy tylko mieć nadzieję, że premierowi, rządowi oraz rządzącej koalicji wystarczy determinacji, aby je zrealizować.

Wydaje się, że jak nigdy wcześniej świadomość konieczności wdrożenia tych reform jest wysoka. Polityczne warunki po ostatnich wyborach również zdają się być korzystne. Ich niewykorzystanie byłoby nie tylko historycznym błędem premiera i całej rządzącej koalicji, ale przede wszystkim groziłoby polskiej gospodarce wariantem greckim, a może nawet i gorszym.

.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki w Krakowie, był członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację