Jako współautor listu dziesięciu ekonomistów do rządu z grudnia 2009 byłem pod wrażeniem, kiedy z artykułu w "Rzeczpospolitej" dowiedziałem się, że minister finansów przez te ostatnie dwa lata cały czas trzymał ten list na biurku. Co więcej, udało się wprowadzić część znajdujących się w tym liście postulatów do exposé. Rzadko się zdarza, aby list napisany przez grupę ekonomistów, zapomniany później przez opinię publiczną, mógł być tak skuteczny!
Przypomnę w wielkim skrócie, co postulowaliśmy. Były to: (1) upowszechnienie systemu emerytalnego; (2) wydłużenie i zrównanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn; (3) poprawa funkcjonowania systemu ochrony zdrowia (w tym wprowadzenie współpłacenia); (4) efektywna administracja; (5) przyspieszenie prywatyzacji; (6) efektywne adresowanie transferów socjalnych; (7) wprowadzenie dodatkowej reguły fiskalnej drugiej generacji.
Dwa pierwsze postulaty i w pewnym zakresie też piąty znalazły się w exposé premiera, ostatni został de facto przyjęty poprzez przystąpienie do paktu fiskalnego. Czekam na pozostałe, ale jak widać kropla drąży skałę. Co więcej, dzisiaj w roku 2012 jest bardziej oczywiste niż pod koniec 2009, czym kończy się brak reform – w skrajnym przypadku Grecją, a w najbardziej prawdopodobnym Włochami, czyli straconą dekadą.
Nigdy nie postulowałem terapii szokowej. Uważam, że w świecie Twittera, 24-godzinnych telewizji i wszechobecnego Internetu kluczową kwestią w reformowaniu gospodarki jest umiejętność komunikowanie się ze społeczeństwem. Najważniejsza jest tu empatia, czyli zrozumienie obaw drugiej strony i odniesienie się do nich. Premier jest w tym dobry. Przydałoby się przełożyć tę umiejętność do zadań związanych z gospodarką. Nie sądzę, aby Polacy kupili argumentacje, że wszystko zaplanowaliśmy i jesteśmy świetni. Potrzebna jest długookresowa strategia reform i komunikacji. Bez wątpienia niełatwo będzie przekonać Polaków do podwyższania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, szczególnie że w poprzedniej kadencji z ust czołowych ministrów padały argumenty przeciwko temu rozwiązaniu. Takich lapsusów należy unikać. Teraz już konie poszły po betonie, jak padła zapowiedź w exposé, to trzeba ją zrealizować. Im szybciej, tym lepiej, gdyż wraz z upływem czasu słabnąć będzie wola do reform.
Polska po 20 latach transformacji wytraca impet z reform przeprowadzonych w latach 1989 – 1993. Wchodzimy w etap, kiedy przekształcamy się w gospodarkę rozwiniętą, z mniejszymi możliwościami łatwego wzrostu. Grozi nam w wariancie optymistycznym – przy stagnacji w Europie – wzrost około 3 procent rocznie, a w wariancie mniej optymistycznym znacznie wolniejszy.