Używanie różnych instrumentów do rozwiązywania kryzysu w strefie euro jest nieskuteczne. Aktualnie Europa wykorzystuje równolegle różne sposoby, które mają ograniczyć krótkoterminowe konsekwencje kryzysu zadłużenia.
Po pierwsze, podejmowana jest próba uwolnienia Włoch i Hiszpanii, przynajmniej na kilka miesięcy, od zgubnego wpływu hiperwysokich kosztów finansowania ich długu poprzez powiększenie środków Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF). Ma to umożliwić funkcjonującym od niedawna nowym rządom w tych krajach szybkie sformułowanie, przeprowadzenie przez parlamenty i wdrożenie niezbędnych reform systemowych, które w dłuższym okresie przyczyniłyby się do trwałego ograniczenia deficytów tych krajów, zwiększyły konkurencyjność ich gospodarek i skierowały je na ścieżkę szybszego wzrostu gospodarczego.
Po drugie, Europejski Nadzór Finansowy (EBA) nakazał bankom europejskim bardzo istotne zwiększenie kapitałów własnych (współczynnik kapitałów podstawowych pierwszej kategorii nie może być niższy niż 9 proc. w porównaniu z obecnymi 5 proc., co oznacza konieczność dokapitalizowania na kwotę ponad 110 mld euro; z tego na banki prowadzące działalność operacyjną w Polsce poprzez spółki zależne przypada niemal połowa) w bardzo krótkim czasie, czyli do końca czerwca tego roku.
Dzięki temu banki europejskie mogłyby zamortyzować dziury w swoich bilansach powstałe m.in. w wyniku tworzenia rezerw na obligacje słabszych krajów eurolandu.
Po trzecie, poprzez skup obligacji państw eurolandu na rynku wtórnym Europejski Bank Centralny (EBC) utrzymuje minimalną płynność tych papierów.