I przyznają: to dobrze wygląda, gdy na pokaz strefa euro udowadnia jak jest silna i konsekwentna w egzekwowaniu od Greków coraz to nowych poświęceń,. Jednakże efekt może okazać się odwrotny i bardzo niebezpieczny nie tylko dla strefy euro, ale dla całej gospodarki światowej.
Neel Kashkari, który apeluje do zarządzających strefą euro o rozwagę i wstrzemięźliwość był doradcą sekretarza skarbu, Henry Paulsona w czasach najtrudniejszych dla gospodarki amerykańskiej. Teraz jest wiarygodny — ma własny fundusz inwestycyjny Pacific Investment Management Co. Oczywiście wypowiada się we własnym interesie, bo jeśli rzeczywiście dojdzie do rozlania się kryzysów, ucierpią i jego pieniądze. Ale jednocześnie daje eurolandowi kilka ważnych rad: nie pozwalajcie na ogłoszenie niewypłacalności przez Grecję, dopóki nie jesteście na to przygotowani. A nie jesteście. I udowadnia, że Grecy nie są gotowi do wyrzeczeń, jakie obiecali teraz, tak samo jak nie brali poważnie warunków, od których było uzależnione wypłacenie pierwszego pakietu pomocowego w maju 2010 roku.
Niemiecki minister finansów, Wolfgang Schaeuble twierdzi, że dzisiaj strefa euro jest znacznie lepiej przygotowana na ewentualność ogłoszenia niewypłacalności przez Grecję, niż dwa lata temu. Amerykanie wiedzą lepiej: nam się też tak wydawało, kiedy pozwoliliśmy na upadek Lehman Brothers. Kiedy jednak okazało się, że z rynku wyparował bilion dolarów, wszyscy byli zaskoczeni. I po pół roku przyszła recesja, która też zaskoczyła rozmiarami i ostrością.
Dzisiaj o potencjalnym upadku Grecji mówi się coraz częściej i rynki powoli zaczynają oswajać się z z takim scenariuszem. Groźne jest jednak to, że ani Europa, ani świat nie są na to przygotowane. Nie są przygotowani także sami Grecy, którzy chcą wrócić do dawnego dobrego życia kupowanego za tani kredyt. I trudno im zaakceptować nową rzeczywistość.
Na razie europejscy politycy są aktorami w greckiej tragedii i coraz częściej widać, że zgubili scenariusz, więc grają na żywioł. Świat apeluje do przywódców eurolandu, żeby zbudowali mur wokół Grecji, a potem wokół Europy. Nie widzą jednak tego, że w europejskim budownictwie także jest głęboki kryzys. Ten mur budowany od dwóch lat ma nadal dziury i w tej chwili zdaniem analityków upadek Grecji daje 60 proc. szans, że podobny los spotka Portugalię, dalej jest groźba, że domino pociągnie Włochy i Hiszpanię, kto wie czy nie nawet i Francję. Wokół tych krajów nie uda się już zbudować zapory, bo nie ma za co. Kryzys bankowy, który będzie naturalną konsekwencją takiego czarnego scenariusza nie będzie już europejski, ale światowy. Dlatego: radzą Amerykanie mądrzy po Lehman Brothers, ruszcie Europejski bank Centralny, niech pomoże tam gdzie trzeba. Bo światu trzeba dzisiaj dowodów, że Europa naprawdę ma pomysł na siebie. I tym pomysłem z pewnością nie jest spychanie Grecji do granicy, której przekroczenie będzie tragiczne w skutkach dla wszystkich.