Czy grozi nam trwale wysoka inflacja?

Wszystko wskazuje na to, że przed nami trzymiesięczny okres spadku inflacji. Nie oznacza to wcale, że RPP zacznie obniżać stopy

Publikacja: 20.03.2012 13:56

Czy grozi nam trwale wysoka inflacja?

Foto: Materiały Promocyjne

Red

W  ubiegłym tygodniu ogłoszono, że inflacja (CPI) wzrosła w lutym do 4,3 proc. r/r wobec 4,1 proc. r/r w styczniu. W powszechnym odbiorze uznano to za powód do niepokoju – spodziewano się raczej utrzymania lutowej inflacji na poziomie 4,1 proc. r/r. Lekkiego wzrostu inflacji w lutym można się było jednak spodziewać, choćby dlatego, że rok wcześniej wyraźnie obniżyły się ceny paliw, a w lutym 2012 r. można było oczekiwać ich wzrostu. Ten rozdźwięk pomiędzy prognozami a rzeczywistymi danymi mógł wynikać z przyjęcia przez część analityków błędnego założenia o korekcie w dół styczniowej inflacji w wyniku zmiany systemu wag w indeksie CPI.

Wszystko wskazuje na to, że przed nami trzymiesięczny okres spadku inflacji. Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego na rynku żywności i paliw, a złoty gwałtownie nie osłabnie, inflacja może obniżyć się w marcu nawet do ok. 3,7-3,8 proc. r/r.

W maju po raz pierwszy od dawna indeks CPI może zejść poniżej górnej granicy dopuszczalnych wahań wokół celu inflacyjnego RPP – 3,5 proc. r/r.

Jednak już od czerwca inflacja najprawdopodobniej ponownie wzrośnie, z dużymi szansami na przekroczenie 4 proc. r/r zwłaszcza we wrześniu.

By tak się stało nie trzeba wcale bieżącego wzmożenia napięć inflacyjnych – wystarczy, by w każdym z tych miesięcy ceny żywności zmieniały się zgodnie ze średnią z ostatnich 10 lat. Po prostu, trudno będzie osiągnąć tak wyraźny spadek cen żywności jaki miał miejsce szczególnie w czerwcu i wrześniu ubiegłego roku. Po ustąpieniu tych „podażowych" efektów bazowych, inflacja powinna się zdecydowanie obniżyć w IV kw. do nieco ponad 3 proc. r/r w końcu roku. Najnowsza projekcja inflacyjna NBP skorygowana w oparciu o dane dostępne po 24 stycznia pokazuje podobny przebieg procesów inflacyjnych.  Średnioroczny wskaźnik CPI po osiągnięciu ok. 3,7 proc. w 2012 r. zbliża się tam do celu inflacyjnego (ok. 2,65 proc.) już w roku 2013.

Taka ścieżka stopniowego obniżania inflacji najwyraźniej nie satysfakcjonuje jednak Rady Polityki Pieniężnej. Na swym marcowym posiedzeniu przeformułowała ona ostatni, kluczowy akapit komunikatu w taki sposób, by wzmocnić przekaz o możliwym podwyższeniu stóp procentowych.

Obecnie wystarczy by utrzymały się korzystne sygnały dotyczące kształtowania się aktywności gospodarczej w Polsce i jednocześnie perspektywy powrotu inflacji do celu nie uległy poprawie, by Rada nie wykluczała dostosowania (czytaj – podwyżki) stóp. W poprzedniej wersji komunikatu RPP „groziła" podwyżką stóp jeśli pogorszyłyby się perspektywy powrotu inflacji do celu.

W mojej ocenie spełnienie „warunków progowych" umożliwiających  Radzie zacieśnienie polityki pieniężnej stało się więc po marcu łatwiejsze. Po lekturze komunikatu i wysłuchaniu zapisu z konferencji prasowej można nawet odnieść wrażenie, że Rada nie wyklucza podwyższenia stóp, jeśli zrealizuje się ogłoszona równolegle marcowa projekcja inflacyjna NBP.

Najwyraźniej większość członków Rady jest mocno zniecierpliwiona długim utrzymywaniem się inflacji powyżej górnej granicy celu inflacyjnego i obawia się, że może to skutkować trwałym podwyższeniem oczekiwań inflacyjnych. Przy możliwym, szybszym od oczekiwań wzroście gospodarczym (prezes M. Belka nie bez powodu podkreślał na konferencji prasowej „żywotność" polskiej gospodarki), mogłoby to owocować utrwaleniem inflacji na podwyższonym poziomie. Członek RPP prof. A Kaźmierczak na konferencji prasowej zasugerował nawet, że przeformułowanie kluczowego fragmentu komunikatu miało związek z prognozowanym wzrostem inflacji w III kw. w okolice 4 proc..

Tak więc w obliczu wyraźnie zaostrzonej retoryki RPP, dominujący ciągle w prognozach analityków scenariusz obniżek stóp w 2012 r. wydaje się obecnie bardzo mało prawdopodobny.

Wzmacnianie przez Radę sygnałów o możliwej podwyżce stóp jakoś mnie jednak nie przekonuje. Wszak  prognozowany wzrost inflacji w III kw., który tak niepokoi prof. Kaźmierczaka będzie spowodowany w dużym stopniu wspomnianym wyżej, przemijającym w ostatnich miesiącach 2012 roku „efektem bazy".

Poza tym od połowy 2011 r. obniża się dynamika popytu konsumpcyjnego i nie widać powodów (być może poza Euro 2012), by konsumpcja miała w kolejnych kwartałach wyraźnie przyspieszyć w warunkach pogarszającej się ostatnio sytuacji na rynku pracy i stosunkowo niskiej dynamiki realnych dochodów.

Lutowe dane o spadku zatrudnienia i zerowym wzroście realnych wynagrodzeń w przedsiębiorstwach także to potwierdzają. Trudno uznać, by były to sprzyjające warunki dla wystąpienia „efektów drugiej rundy".  Do tego projekcja inflacyjna NBP wskazuje na powrót inflacji w pobliże celu RPP w II połowie 2013 r. Być może RPP uznaje, że jest to powrót zbyt powolny, ale „zawinił" tu przede wszystkim słaby złoty i niekorzystne uwarunkowania podażowe przyczyniające się do stosunkowo wysokich cen żywności i energii, na które polityka pieniężna nie ma żadnego wpływu.

Mamy więc do czynienia z bardzo istotnym rozdźwiękiem pomiędzy sygnałami płynącymi z RPP, a oczekiwaniami analityków co do kierunku przyszłej polityki stóp procentowych. Co więcej, niektórzy z nich dostrzegli przecież w marcowym komunikacie oznaki złagodzenia retoryki Rady. Nie jest to zjawisko z punktu widzenia implementacji polityki pieniężnej korzystne.

W ankiecie Reutersa opublikowanej 8 marca (a więc tuż po posiedzeniu RPP) zaledwie jedna instytucja finansowa na 30 prognozowała podwyżkę stóp procentowych w 2012 r., a 20 z nich przewidywało poluzowanie polityki pieniężnej. Być może trzeba złożyć to na karb szczególnie silnej dziś niepewności co do przyszłej globalnej sytuacji gospodarczej. Być może jednak bank centralny za mało przekonująco swe racje wytłumaczył.

W  ubiegłym tygodniu ogłoszono, że inflacja (CPI) wzrosła w lutym do 4,3 proc. r/r wobec 4,1 proc. r/r w styczniu. W powszechnym odbiorze uznano to za powód do niepokoju – spodziewano się raczej utrzymania lutowej inflacji na poziomie 4,1 proc. r/r. Lekkiego wzrostu inflacji w lutym można się było jednak spodziewać, choćby dlatego, że rok wcześniej wyraźnie obniżyły się ceny paliw, a w lutym 2012 r. można było oczekiwać ich wzrostu. Ten rozdźwięk pomiędzy prognozami a rzeczywistymi danymi mógł wynikać z przyjęcia przez część analityków błędnego założenia o korekcie w dół styczniowej inflacji w wyniku zmiany systemu wag w indeksie CPI.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację