Takie wnioski płyną z debaty „Rynek hotelowy w Polsce" zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą".
Władysław Grochowski, prezes zarządu Arche, uważa, że w hotelarstwie nie będzie kryzysu. Tłumaczy to faktem, że rynek turystyczny Polski to tylko 0,5 proc. rynku europejskiego, a ludności mamy aż 5 proc. – Nie widzę innej możliwości, tylko duży rozwój. Mamy zaległości. Ciągle czekamy na odkrycie. Trochę ludzi do nas przyjeżdża, ale jeszcze wielu nie zna Polski – mówił Grochowski.
Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Invest & Hotels, przyznał, że taka luka rozwojowa istnieje, ale już w statystykach widać spowolnienie. – Na najmocniejszych rynkach turystycznych w Polsce już widać spadki w hotelarstwie. Rynek wydaje się bardzo rozgrzany. Na razie stabilizują się ceny i obłożenia, a koszty rosną – stwierdził.
Pracownik potrzebny od zaraz
Dariusz Futoma, Managing Partner, Horwath HTL, dodał, że hotelarze cierpią z punktu widzenia zyskowności hotelu. – Z punktu widzenia kosztów jest dramat. Najtrudniej będzie z pracownikami, w Polsce potrzeba przynajmniej 3 mln ludzi do pracy. W przypadku hoteli problem jest jeszcze ostrzejszy – ocenił.
To generuje presję na wynagrodzenia. Polskie hotele będą musiały wyrównać do zachodnich poziomów. Jednak pracowników na rynku nie ma. – Jedyna możliwość to skorzystanie z pracowników z Filipin, Bangladeszu i Indii – zaznaczył Grochowski. Dodał, że problemem jest administracja, bo załatwianie procedur związanych z zatrudnieniem pracownika trwa miesiącami.