W Polsce trwa niekończąca się batalia pomiędzy lobby promującym do celów grzewczych węgiel a zwolennikami wykorzystania odnawialnych źródeł energii, takich jak wiatr czy biomasa. Obie strony przerzucają się nawzajem hasłami. „Jesteście wysokoemisyjni i szkodliwi dla środowiska" – przypominają zwolennicy OZE. Z kolei sprzymierzeńcy węgla odpowiadają, że „Polska czarnym bogactwem stoi i stać będzie".
Istnieją jednak niskoemisyjne paliwa kopalne – gaz ziemny i gaz płynny, które doskonale współgrają z nowoczesnymi technologiami i mogą stanowić znakomite wsparcie dla odnawialnych źródeł energii. Dlatego też państwo powinno sprzyjać rozbudowie instalacji gazu – z jego ziemnej formy może korzystać jedynie 50 proc. gospodarstw domowych, a mniej niż 100 tysięcy z nich ma dostęp do LPG.
W kontekście unijnej polityki energetycznej wiadomo, że będzie rosła rola gazu jako paliwa przejściowego albo też i podstawowego w niskoemisyjnej gospodarce. W Polsce mamy duży potencjał: są złoża gazu ziemnego oraz łupkowego – może trochę mniej, niż podawali początkowo Amerykanie, ale i tak są to całkiem spore zasoby.
Dochodzi do tego dojrzały rynek gazu płynnego z własną infrastrukturą przeładunkową i dystrybucją. Polska powinna ten potencjał w pełni wykorzystać i wspierać mechanizmami fiskalnymi i legislacyjnymi oraz np. planami zagospodarowania przestrzennego. W regionach, gdzie jakość powietrza ma znaczenie, powinno się promować ogrzewanie domów gazem ziemnym lub tam gdzie nie ma sieci – płynnym. Powinno się także wspierać przechodzenie z przestarzałych systemów grzewczych na te niskoemisyjne. W krajach UE od dawna funkcjonują w tym zakresie specjalne zachęty podatkowe, dopłaty i uproszczone procedury administracyjne.
Tymczasem w naszym kraju, gdy ktoś inwestuje w piec węglowy, nie podlega żadnym restrykcjom administracyjnym, natomiast chęć wybudowania instalacji gazowej wiąże się z bardzo czasochłonnymi procedurami, które są niemal tak skomplikowane jak uzyskanie pozwolenia na budowę. Stąd też w Polsce postawienie zbiornika gazowego trwa nawet dwa, trzy miesiące. W krajach starej UE państwo oddało swoje prerogatywy certyfikacyjne związane z budową gazowych instalacji grzewczych prywatnym firmom. Inwestor może tam uruchomić zbiornik gazowy w tydzień. Obyśmy kiedyś doczekali się tego w Polsce.