Prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama naciska na Europę, by jak najszybciej uporała się z greckim kryzysem. Nie robi tego, aby pouczyć Europejczyków.
I tak naprawdę wcale nie chodzi mu o to,czy Grecja wyjdzie ze strefy euro, czy też w niej pozostanie, bo amerykańskie banki były bardzo ostrożne z kupowaniem greckich obligacji i gdyby doszło do zapaści, na straty będą musiały łącznie odpisać niespełna 6 mld dolarów. Co jest naturalnie ogromną kwotą, ale dla kilkunastu banków w USA, to tyle co nic.
Prezydent USA poważnie obawia się o interesy firm swojego kraju w przypadku, gdyby „grecką chorobą" miały się na dobre zarazić także pozostałe kraje eurolandu. Wtedy koszty pożyczania pieniędzy drastycznie by wzrosły, a europejska recesja z zagrożenia zmieniłaby się w rzeczywistość. Tak naprawdę nikt nie wie, jakie byłyby skutki takiego rozwoju sytuacji dla gospodarki światowej. Najczarniejszy scenariusz przy tym, to nawet nie wyjście Grecji ze strefy euro, ale niekontrolowany upadek tej waluty, który pociągnąłby za sobą Hiszpanię,bądź Włochy. W tych krajach Amerykanie już są znacznie bardziej zaangażowani - w przypadku Hiszpanii jest to 50 mld dolarów, w przypadku Włoch jeszcze więcej - bo 66 mld. To już pieniądze wielkie, nawet dla amerykańskich gigantów. Nie mówiąc już o wielkim prawdopodobieństwie powtórzenia efektu Lehman Brothers, czyli praktycznie zamrożenia rynków kredytowych, tak jak to było we wrześniu 2008 roku.
Jest oczywiste również, że amerykański eksport do krajów eurolandu praktycznie by stanął, co byłoby bardzo dotkliwe w sytuacji,kiedy rynek strefy euro stanowi 13 proc. całego amerykańskiego eksportu, znacznie więcej, niż np. jest to w przypadku Chin, czy Japonii, nawet tych dwóch krajów razem wziętych. Nie mówiąc już ,że ucierpiałyby również amerykańskie firmy produkujące w w Europie. Motoryzacja - General Motors oraz Ford - już cierpią. Kłopoty Europy odczuwają także małe firmy, na przykład w przypadku niszowego producenta zegarków - Fossils informacja o drastycznym spadku sprzedaży w Europie spowodowała spadek kursu jego akcji tylko w ciągu jednego dnia aż o 40 proc.
Amerykanie obawiają się załamania kursu euro, bo dla ich eksportu byłoby to kolejnym poważnym ciosem.Ich eksporterzy, tam gdzie konkurują z Europejczykami - na przykład w sprzedaży samolotów stali by się znacznie mniej konkurencyjni . Nie mówiąc już o kolejnym rozdziale czarnego scenariusza - azjatyckich reperkusjach i „twardym lądowaniu" gospodarki chińskiej, co jednak jest już najbardziej pesymistycznym z możliwych rozwojów sytuacji. Na szczęście we wtorkowej prognozie Organizacja Współpracy gospodarczej i Rozwoju zapowiada, że rok przyszły dla Chińczyków ma już być powrotem do szybkiego wzrostu.